"Kłapołuchy ucieszył się bardzo,
że może przestać myśleć
na chwilę, by móc
powiedzieć smętnie i ponuro:
-Jak się masz?
-A ty jak się masz?-spytał Puchatek
-Nie bardzo się mam-odpowiedział
Kłapołuchy
-Już nie pamiętam czasów
żebym jakoś się
miał "
Oczami Nialla
-Nie!-
krzyknąłem po czym podbiegłem do leżącej na ziemi Rose.- Żyj,
słyszysz?! Masz żyć! Musisz żyć...
-Dzwonie
po pogotowie!
-Kocham
cię-szepnąłem cicho szlochając.
...
Wierciłem
się na niewygodnym krzesełku na którym siedziałem już od trzech godzin. Nie
wiem co się dzieje z Rose przez co jeszcze bardziej się denerwuje.
Palvin
tym razem przesadziła! Jednak w połowie jestem jej wdzięczny, gdyby nie ona nie
dowiedziałbym się o ojcu Rose. Dlaczego mi nie powiedziała? Gdybym tylko
wiedział...Pojechałbym tam. Zabrał do siebie, ale właśnie, gdybym
wiedział.
Wyciągnąłem
z kieszeni spodni telefon po czym wysłałem smsa do Dereka, długo nie musiałem
czekać na odpowiedź.
Po chwili z
sali wyszedł lekarz więc szybko do niego podbiegłem.
-Co jest z
Rose?
-Pan jest
kimś z rodziny?-spytał przeglądając papiery.
-Jestem
jej..chłopakiem-skłamałem.
-Stan Pani
Parker jest stabilny choć jest nadal nieprzytomna , ma złamane jedno żebro, a
na ciele liczne siniaki. Za parę godzin powinna się obudzić-mówił pisząc coś w
dokumentach, co chwila poprawiając okulary.
-Mogę do
niej wejść?
-Dobrze, ale
tylko na chwilę-wyjaśnił i odszedł.
Przełknąłem
ślinę po czym wszedłem do sali w której przebywała Rose. Usiadłem na krzesełku,
aby bliżej przyjrzeć się jej drobnej osobie.
Na twarzy
miała wiele zadrapań, głowa została owinięta bandażem. Do jej dłoni
poprzyczepiane są przeróżne urządzenia, które podtrzymują jej serce. Klatka
piersiowa unosi się w miarowym tempie, przez co wiem, że żyje. Jej włosy
straciły ten blask co kiedyś.
Moja mała
Rose, pamiętam każdą chwilę z nią spędzoną. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie..
Wyszedłem
akurat z kawiarni
w dłoni
trzymając
kubek z gorącą
kawą.
do kieszeni.
Rozejrzałem się dokładnie
po ulicy.
W tłumie
dostrzegłem Ją, jednak
szybko
znalazła się poza moim
punktem
widzenia.
Przepychałem
się przez ludzi
nie zważając
czy to
dorośli bądź starsi
ludzie.
Gdy dobiegłem
w miejsce
gdzie
ostatnio ją widziałem,
nikogo nie
zauważyłem.
Westchnąłem
głośno po
czym upiłem
łyk zakupionej
wcześniej
kawy przez
co od razu
zrobiło mi się
cieplej.
Odwróciłem
się, a to, raczej
kogo, tam
ujrzałem
przeszło
moje najśmielsze
oczekiwania.
Piękna brunetka
o ciemnych
oczach stała
naprzeciwko
mnie w
całej swej
okazałości.
Nie wiem ile
się w nią
wpatrywałem,
Minutę?
Godzinę?
Dzień?
Tydzień?
Miesiąc?
Rok?
Zachichotała
widząc
jak na nią
patrze.
-Przepraszam-powiedziałem
spuszczając
lekko głowę,
aby nie
widziała moich
już
rumianych policzków.
-Nic się nie
stało.
-Jestem
Niall-powiedziałem
podając jej
dłoń, którą uścisnęła.
-Rose-uśmiechnęła
się.
Uśmiechnąłem
się na samo wspomnienie. Poszliśmy wtedy na kawę, rozmawialiśmy parę godzin,
odprowadziłem ją do domu, pamiętam nawet jak cieszyłem się gdy dostałem jej
numer.
Następnego
dnia zadzwoniłem do niej i powitał mnie jak zwykle entuzjastyczny głos Rose.
Umówiliśmy się na kolejne spotkanie lecz tym razem zabrałem ją do parku, gdzie
urządziliśmy piknik. Kolejny wspaniały dzień.
Pamiętam
jaki byłem spięty gdy miałem zamiar powiedzieć jej co czuję..
Dobra Horan!
Uspokój
się! Wdech,
wydech, wdech
wydech,
wdech wydech.
To nic nie
pomaga!
Usiadłem
z powrotem
na ławkę
chowając twarz
w dłoniach
nie zauważyłem
stojącej
obok mnie Rose.
-Wszytko w
porządku?-spytała
swoim
anielskim głosem.
-Tak, w jak
najlepszym-posłałem
jej blady
uśmiech.
-To gdzie
dzisiaj idziemy?
-Zabiorę cie
w magiczne miejsce-
powiedziałem
wstając- Dowiesz się
na
miejscu-poprzedziłem je pytanie.
Nic nie
odpowiedziała, tylko szła
za mną aż
dotarliśmy do samochodu.
Jak
prawdziwy dżentelmen otworzyłem
jej drzwi,
aby weszła jako pierwsza
na co
zachichotała.
Również
wsiadłem do samochodu,
odpaliłem
silnik i z piskiem
opon
odjechaliśmy z parkingu.
Zabrałem ją
wtedy do mojego ulubionego miejsca. Choć przez całą drogę narzekała jak to
szybko jadę lub zadawała pytania typu Gdzie jedziemy? Powiesz mi
wreszcie?!, odpowiadałem na to śmiechem przez co Rose strzelała tzw.
focha.
Rozchmurzyła
się jednak gdy zobaczyła gdzie ją zabrałem.
-Rose-usłyszałem
za sobą.- Dlaczego?-powiedział podchodząc bliżej chwytając za jej dłoń.- Jak to
się stało?-spytał łamiącym głosem.
-Wyszła od
nas z domu, a potem podbiegła pod samochód-wydusiłem.
-To już
zaszło za daleko! Macie zerwać z nią jakiekolwiek kontakty! Nie zauważyłeś, że
to głównie przez ciebie był ten wyjazd?! Wyjdź stąd!-krzyczał.
-Nigdy z
niej nie zrezygnuje, rozumiesz?! Nigdy!-powiedziałem i wyszedłem.
........................................................
Witam was
serdecznie! Wracam i postaram się dodawać rozdziały regularnie. Mój powrót
zawdzięczam pewnej osobie jednak nie wyjawię jakiej.
Dlaczego
postanowiłam akurat teraz napisać rozdział?
-Naszła mnie
wena (dzięki moim głupim snom)
-Zmotywowały
mnie komentarze.
-Ilość wejść
Jest jeszcze
jedna ważna sprawa. Na blogu pojawią się prawdopodobnie dwa rozdziały (albo
jeden, to zależy), ponieważ nie mam pomysłu jak dalej to ciągnąć. I po tych
rozdziałach pojawi się dłuugi Epilog. Nie gniewajcie się na mnie....
Może
chcecie, aby po skończeniu tego bloga powstał nowy z opowiadaniem. To wszystko
zależy od was!
Komentujcie,
Dla was to chwila, a dla
mnie podziękowanie za dobrze
Super!
OdpowiedzUsuńWspomnienia pierwszego spotkania mega :*
Niall jest kochany i te słowa " Nigdy z niej nie zrezygnuje.."
Kochany : 3
Czekam na następny. Nie mogę się doczekać czy on da mu kolejną szansę czy jednak nie. Mam nadzieję, ze będą razem : **
Świetne ! Ale jak to epilooog ? :[[ Tak , masz po tym zacząć pisać nowe !
OdpowiedzUsuńKocham <3
~D.
Świetny:p
OdpowiedzUsuńCzekam na nn.
Chętnie przeczytam twoje nowe opowiadanie:)