"Są godziny liczące
się podwójnie i lata
nie warte jednego
dnia"
Oczami Dereka
-Proszę
się obudzić-usłyszałem.
Uchyliłem
powieki spoglądając na pielęgniarkę obok mnie.
-Słucham-powiedziałem
jeszcze zaspanym głosem.
-Przykro
mi-westchnęła- Doktor Young prosi pana do gabinetu.
-Gdzie
go znajdę?
-Drzwi
z numerem 23.
-Dziękuje.
Wstałem
z niewygodnego krzesełka spoglądając na śpiącą Rose. Przecież miała obudzić się
kilka godzin wcześniej. Nic już z tego nie rozumiem...
Wyszedłem
z sali kierując się w stronę pokoju z numerem 23. Zapukałem do drzwi po czym
wszedłem do środka siadając na krzesełku stojącym na wprost biurka.
-Chciał
mnie pan widzieć-powiedziałem przerywając ciszę.
-Tak.-westchnął-
Przykro mi pana siostra zapadła w śpiączkę. Wystąpiło wiele powikłań nie
mogliśmy nic innego zrobić, gdyby pacjentka nie zapadła w śpiączkę mogło by jej
tutaj już nie być. Nie wiemy kiedy się obudzi, proszę być uzbrojonym w
cierpliwość. Mogą minąć dni, miesiące, a nawet lata kiedy panna Rose wybudzi
się, ze śpiączki.
-J-jak
to? Przecież miała się wybudzić parę godzin temu! Co do za szpital do jasnej
cholery?!-krzyczałem, wszystkie emocje we mnie buzowały.- Przepraszam.
-Rozumiem
pana, jednak o spokój i cierpliwość, jest tu może matka pacjentki?- mówił nawet
nie zaszczycając mnie swoim spojrzeniem.
-Nie
ma jej, ona nawet nie wie, że jej córka jest w szpitalu.
-Mogę
prosić jej numer- napisałem na karteczce ciąg cyferek po czym podałem
lekarzowi- Dziękuje, będziemy na bieżąco informować o stanie pacjentki.
-Do
widzenia.
Wyszedłem
załamany z gabinetu wracając do sali w której leży 'śpiąca' Rose.
Usiadłem
obok na krzesełku złapałem za jej drobną dłoń czekając na
jakikolwiek znak życia, jednak tylko oddychała.
Dlaczego,
te złe rzeczy muszą się przytrafiać akurat jej, mojej małej siostrzyczce. Tyle
w życiu przeszła, pamiętam dokładnie każdy moment, który spędziliśmy razem. Pamiętam
jak bawiliśmy się razem w piaskownicy, mieliśmy wtedy po sześć lat. Ze złości
całe wiaderko z piaskiem wysypałem na nią, a ona zamiast płakać zrobiła mi to
samo. Zaśmiałem się cicho. Byliśmy takim typowym rodzeństwem, ciągle sobie
dokuczaliśmy robiliśmy na złość jednak nie wiem jak bardzo byśmy sobie
dokuczali to gdy przyjdzie niebezpieczeństwo, jedno drugiego nie pozwoliłoby
skrzywdzić. Kochaliśmy się, byliśmy szczęśliwą rodziną, no właśnie byliśmy. Nic
nie sprawia takiego bólu jak oczami dziecka patrzysz jak rozpada ci się
rodzina. Nie ma gorszej rzeczy od takiej, gdy widzisz jak twój ojciec zatapia
smutki w alkoholu. Ile cierpień w stanie jest ponieść nasze serce? Ile
bluźnierstw z ust ukochanej ci osoby możemy znieść? Jak długo można patrzeć na
płaczące dusze młodszego rodzeństwa?
Parę
miesięcy po przeprowadzce spotkałem Jasmine. To było dość dziwne.
Doskonale pamiętam ten dzień.
Otworzyłem szklane
drzwi przez co dzwonek,
który wisiał nad nimi
wydał znienawidzony
przeze mnie dźwięk.
Westchnąłem cicho i
udałem się do kasy.
Zamówiłem czarną kawę
podając kasjerce banknot,
a następnie usiadłem
w rogu kawiarenki.
Gdy zająłem już wolne
miejsce mogłem uważnie
obserwować dziewczynę
stojącą za ladą.
Rudowłosa piękność właśnie
wcisnęła guzik na automacie
przez co do plastikowego kubka
wleciała ciemna ciecz. Chwyciła
przedmiot do dłoni ukazując tym
swoje krwisto-czerwone paznokcie.
Odwróciła się w moją stronę
uśmiechając się promiennie.
Z pełną gracją szła w stronę
mojego stolika.
-Pańska kawa-podała mi kubek,
który od razu chwyciłem.
-Dziękuje-uśmiechnąłem
się szeroko.-Jestem Derek-
podałem jej dłoń, którą
uścisnęła.
-Jasmine, wybacz, ale teraz
nie mogę rozmawiać, może spotkamy
się później?-spytała wskazując na
kolejkę ludzi.
-Chętnie, podasz mi swój numer?-
również spytałem na co rudowłosa
przytaknęła energicznie głową,
a na serwetce zapisała swój numer.
-Do zobaczenie-pomachała mi i
wróciła za ladę gdzie obsługiwała
klientów.
Wyszedłem z kawiarni
posyłając dziewczynie mój
czarujący uśmiech.
Dopijałem właśnie kawę
kiedy znajoma twarz mignęła
mi przed oczami.
Szybko wstałem i pobiegłem
za tą osobą, którą okazała się
być Jasmine.
-Hej-powiedziała poprawiając
kosmyk rudych włosów za ucho.
A
potem było już tylko lepiej. Choć często się kłóciliśmy przez jej byłego
chłopaka, który codziennie przychodził pod jej dom z kwiatami, zawsze jej
wybaczałem. Nie umiałem postąpić inaczej, za każdym razem obiecywała mi co
innego, a ja jej wierzyłem co było moim największym błędem.
Gdy
oznajmiła mi, że musi wyjechać do rodziców byłem zły, nie, byłem wściekły.
Akurat wtedy, kiedy znalazłem sobie dziewczynę ona musiała wyjechać. Nie wiem
co mi strzeliło do głowy, ale postanowiłem pojechać z nią. Nie zważałem na
wszelkie konsekwencje, których było dość sporo. Nie zwracałem uwagi na siostrę,
która w tej chwili potrzebowała brata, mnie. Pamiętam jak płakała gdy miałem
się wyprowadzić, no ale nie mogłem zmienić decyzji. Prosiła wręcz błagała abym
został jednak zostałem nieugięty.
Podczas
kolacji, w Rose coś wybuchło. Zaczęła mówić jakim to
jestem okropnym bratem, miała rację.
-Bo my się wyprowadzamy.
-Jak to wyprowadzacie?-zapytała
rodzicielka.
-Wyjeżdżamy do Kaliforni, gdzie
mieszkają moi rodzice-odpowiedziała Jasmine.
-Ale to tak na stałe czy tylko
jedziecie odwiedzić rodzinę?
-Na stałe
-Dlaczego mi to robisz?-zapytałam
wręcz szeptem.-Przed przyjazdem do Londynu coś mi obiecałeś. Pamiętasz?
Najpierw wprowadziłeś się do niej, nasz kontakt ograniczał się do minimum, a
teraz jest jeszcze gorzej. Miałeś być moim bratem, który by mnie wspierał
i pomagał, który po prostu by był. Teraz go nie mam-powiedziała wybiegając z
domu, a ja siedziałem na krzesełku czując się jak ten ostatni
idiota, którym zresztą byłem.
...................
Troszeczkę
się rozpisałam jednak wena mi dopisuje! W tym rozdziale zawarte są wspomnienia,
które Derek kiedyś przeżył. No właśnie kiedyś.
To
będzie już (chyba) ostatni rozdział tego opowiadanie, pozostaje nam jeszcze
tylko epilog. Przykro jest mi kończyć z tym opowiadaniem, bo wiele mu
zawdzięczam (wiem dziwne), ale dziękuje wam za wszystko! ♥♥♥
Jest
mi smutno z powodu takiej małej ilości komentarzy :(.......
Rozdział boski. Trochę smutno mi się zrobiło, gdy napisałaś, że Rose jest w śpiączce. Mam nadzieję, że szybko się wybudzi i będzie może dobrze. Nie chciałabym się znaleźć na miejscu Dereka, bo to byłoby dla mnie naprawdę bardzo ciężkie mieć siostrę (najbliższą Ci osobę) w śpiączce. Mi też trudno uwierzyć, że już kończysz to opowiadanie. Ale może będziesz pisać jakieś następne? Nie wiem. Jejciu niech ten epilog, który piszesz będzie najlepszy : )
OdpowiedzUsuńKto wie może Rose przebudzi się i da szansę Niallowi?
Trochę się rozpisałam przepraszam za to, ale nie mogłam się powstrzymać : *
Pozdrawiam. I może zapraszam do mnie jak byś miała ochotę : 3
sweitny rozdzial.... kiedy nastepny..?? czekam :*
OdpowiedzUsuńJejuu juz kończysz dlaczego uwielbiam tego bloga kocham , z niecierpliwoscia czekam na kolejne rozdziały codziennie go sprawdzam czy zamieściłaś juz jakąkolwiek informację jeżeli kończysz pisać ten blog to zacznij kolejny swietnie piszesz a wiec moze ci sie uda ja będę czytała wszystko co ty napiszesz wierze w cb <3 kocham <3 jestem fanka twojego bloga <3<3
OdpowiedzUsuńBoskie to masz <3
OdpowiedzUsuń~D.
dalej kocham nie martw się pisz powodzenia dodaj jak najszybciej my fanki twojego bloga czekamy nie zawieź nas plis
OdpowiedzUsuńdalejjjjjjjjjjjjjjjjjjj
OdpowiedzUsuń