„Czasami tak bywa, że
nasze życie zacieśnia się do rozmiaru pułapki, wszystko Nas przytłacza, żyjemy
w jakimś cholernym pudle bez możliwości wyjścia i tłuczemy się o puste ściany
bez perspektyw na dalszą drogę…”
-Spakowałaś już
wszystko?- spytałem wyczekująco- Nie będę się już wracał.
-Tak spakowałam-
mruknęła podając mi walizkę.
Wsiadłem do samochodu,
odpaliłem silnik i wyjechałem z lasku. Znaleźliśmy się na głównej drodze, stąd
już prosto do Londynu. Szczerze mówiąc spodobało mi się tu, i z chęcią
zostałbym jeszcze dłużej, jednak nie te towarzystwo, a zresztą obowiązki
wzywają. Barbara wciąż była na mnie zła, z powodu wczoraj, dziwie się, że
pamięta jeszcze co się stało. Jako człowiek, który trochę wypił, a szczególnie,
że ma słabą głowę powinna zapomnień o wczorajszym incydencie. No cóż, wracamy
do rzeczywistości, na pewno nie kolorowej…
Oczami
Barbary/Rose
Obudziłam się rano z
lekkim bólem głowy. Gdy obróciłam się mój wzrok napotkał twarz Horan’a.
Uśmiechnęłam się lekko, jednak wspomnienia z wczoraj wciąż siedziały w mojej
głowie. Nie rozumiem dlaczego musiał tak zareagować, przecież nie zrobiłam nic
złego. Skoro on mógł poznać kogoś, to dlaczego ja nie miałabym? Nie zachowujmy
się jak dzieci, chodź moje zachowanie pozostawia wiele do życzenia. Wiem, że
poszłam na tego drinka z Aaron’em, tylko po to, by zrobić na złość Niall’owi. Ja
po prostu.. ugh… dobra byłam zazdrosna, okey? Byłam cholernie zazdrosna!
Oczywiście, może rozmawiać z innymi dziewczynami, ale niech nie olewa mnie.
Wstałam, odprawiłam
poranną toaletę i ubrałam bladoróżową spódnicę sięgającą do kolan, białą bluzkę
na ramiączka, którą włożyłam w dolną część garderoby oraz baleriny koloru
spódnicy. Gotowa sprawdziłam, czy, aby na pewno spakowałam wszystkie rzeczy i
zabrałam się za budzenie Niall’a.
Gdy on również był
gotowy, spakowaliśmy nasze walizki i wyruszyliśmy w drogę powrotną. Szczerze
mówiąc tęskniłam za Londynem, w końcu mieszkałam tam trochę czasu i zdążyłam
się już przyzwyczaić. Lubiłam wielkość tego miasta, różnorodność sklepów,
mieszkańców (choć niektórych pominę). Krótko mówiąc było w moim stylu.
Droga do Londynu zajęła
nam około godziny, co nie było długim czasem. Podczas podróży nie zamieniłam
żadnego słowa z blondynem. Wciąż siedziały we mnie resztki złości, więc, nie
miał co liczyć na rozmowę. Miałam słuchawki w uszach, więc i tak bym go nie
słyszała. Minęliśmy znak z napisem ‘Londyn’, z czego nieco się ucieszyłam. W
końcu dojechaliśmy pod moje mieszkanie. Wysiadłam z samochodu, Niall otworzył
bagażnik i wyjął moją walizkę.
-Daj spokój, odprowadzę
cie- powiedział zamykając klapę bagażnika.
Pokiwałam głową i
wspólnie weszliśmy do środka. Jak zwykle miły portier uśmiechnął się do mnie, a
ja nie mogłam nie odwzajemnić gestu. Weszliśmy do windy, Niall wcisnął piątkę,
dzięki czemu pojechaliśmy na odpowiednie piętro. Drzwi rozsunęły się, a my
dotarliśmy do mojego mieszkania. Wyjęłam klucze z torebki otwierając nimi
drzwi. Odebrałam walizkę od Horan’a, dziękując mu za ten ‘gest’.
-Um, może wejdziesz?-
zaproponowałam uśmiechając się lekko.
-Innym razem, i tak
jestem spóźniony, do zobaczenia- powiedział przytulając mnie.
Nie spodziewałam się
takiego gestu z jego strony. Myślałam, że odejdzie nawet na mnie nie patrząc, a
tu takie coś. Nie mówię też, że nie podobało mi się to, wręcz przeciwnie.
Objęłam go ramionami i przycisnęłam bardziej do siebie. Znów czułam to przyjemne
ciepło. Z niechęcią oderwałam się od niego, żegnając się. W końcu zniknął za
drzwiami widny, a ja weszłam do mieszkania. Walizkę zostawiłam przy wejściu,
sama poszłam do salonu i położyłam się na kanapie. Zamknęłam oczy chcąc przez
chwilę odpocząć, od wszystkiego, jednak nie było mi to dane.
-Już jesteś- poczułam
jak ugina się materac i ktoś głaszcze mnie po ramieniu.
-Jak widać- mruknęłam.
-Oh Rose- westchnęła,
ale nie przestała mnie głaskać.
-Dziękuje, że ze mną
jesteś- powiedziałam przytulając ją i uśmiechając się lekko.
-Jestem tu po to, aby ci
pomóc, pamiętaj- objęła mnie ramionami.
Z Florence czułam się
bardzo dobrze, czułam się… kochana? To chyba dobre określenie. Pomagała mi,
doradzała, pocieszała, nie mogłam mieć lepszego anioła stróża, bo ona była
jednym z najlepszych. Była jak rodzina, choć nie wiem czy mogę ją nazwać moją
mamą, mam swoją i nie zapomnę o niej. Florence próbuje co jest dla mnie
znakiem, że chce się mną opiekować, z czego bardzo się cieszę. Bez nie dałabym
rady tutaj być.
Gdy oderwałyśmy się od
siebie, posłała mi lekki uśmiech i poszła do kuchni, skąd nie wróciła już sama.
Pokręciłam głową ze śmiechem, podchodząc do tej osoby i przytulając ją, tak
mocno jak potrafiłam.
-Paul! Tęskniłam-
powiedziałam.
-Ja też Rose- szepnął w
moje włosy.
-Jak się tu znalazłeś?
-Zasługa Florence.
-Dziękuje- posłałam jej
największy uśmiech, na jaki mogło mnie stać. -Na długo przyjechałeś?
-Na trzy godziny,
niestety tylko tyle udało mi się wylicytować. To i tak dużo zważywszy na to ile
byłem tutaj wcześniej.
-Dobre i te trzy
godziny, chodź- pociągnęłam go za dłoń prowadząc na kanapę- Przyłączysz się
Florence?
-Spędźcie trochę czasu
razem, ja mam spotkanie z radą, bawcie się dobrze- pomachała i zniknęła.
Pomachałam jej. Chwyciłam wszystkie filmy, które miałam
podając je Paul’owi, każąc mu coś wybrać, natomiast sama poszłam do kuchni
przygotowując kilka przekąsek. Przyniosłam je do salonu stawiając wszystko na
stoliku. Siadając chwyciłam chipsa z miski, jedząc go. Paul włączył film, który
wybrał, a na ekranie pojawił się napis „Now is good”.
-Co to?- spytałam.
-Nie oglądałaś jeszcze
tego filmu?- spytał, pokręciłam głową- Mi się podoba, ale sama ocenisz.
Oczami
Niall’a
Zjechałem windą, do holu
i po kilkunastu sekundach siedziałem już w samochodzie. Odpaliłem silnik,
odjeżdżając spod mieszkania Barbary. Droga do domu zajęła mi około dziesięciu
minut. Zaparkowałem auto i wszedłem do posiadłości. W progu przywitał mnie Louis,
jednak tak szybko jak przyszedł, tak szybko poszedł. Westchnąwszy udałem się do
salonu, gdzie opadłem na kanapę. Byłem zmęczony, mimo tego, że miałem tam
wypocząć. No cóż, może następnym razem się uda, jednak pojadę tam (albo
gdzieindziej) sam. Nie potrzebne mi towarzystwo, chyba, że byłaby to Rose.
Wtedy nie miałbym nic przeciwko, wręcz przeciwnie. I znowu o niej myślę. Bo wciąż ją kochasz idioto…
-Cześć Niall- usłyszałem
głos.
-Cześć Liam-
powiedziałem.
-Jak minęły ci mini
wakacje?- spytał siadając obok.
-Możliwie, choć wolałbym
zostać w domu i..
-Znowu rozpaczać.
Posłuchaj, wiem, że jest ci trudno, kochałeś ją, ale czas leci dalej. Myślisz,
że ja nie tęsknie? Chciałbym z nią spędzić chociaż trochę czasu, albo
porozmawiać, cokolwiek, jednak wiemy, że to nie jest możliwe. Tutaj spotykało ją wiele złego, może w niebie
ma lepiej? Może tam wreszcie czuje się szczęśliwa? Nie jesteśmy w stanie ocenić
w jakiej znajduje się sytuacji, ale miejmy nadzieję, że tam ma dobrze.
Niestety, ale bez nas..- westchnął zakończając swoją przemowę.
-Dlaczego zawsze musisz
wiedzieć co powiedzieć, co?
-To samo, tak jakoś
przychodzi. Posłuchaj, nie każę ci o niej zapominać, bo to niemożliwe, ale nie
płacz, to działa źle zarówno jak na ciebie jak i Rose.
-Cholera, Liam. To
wszystko jest popieprzone.
-Takie życie. Może idź
się zdrzemnij, albo zrób cokolwiek, aby odpocząć. Jutro mamy wywiad, pamiętasz?
-Dzięki za
przypomnienie, i ogólnie za wszystko.
-Po to są przyjaciele,
nie?
Posłałem mu lekki
uśmiech. Wstałem z kanapy, idąc w stronę schodów, chcąc jak najszybciej się
położyć we własnym łóżku. Gdy miałem otwierać drzwi na korytarzu zauważyłem
Zayn’a. Wciąż ze sobą nie rozmawialiśmy, a ja nie miałem zamiaru zaczynać
jakiejkolwiek rozmowy. Otworzył usta, jednak nic nie powiedział. Pokręciłem
głową i wszedłem do sypialni, zamykając drzwi na klucz.
Nie miałem ochoty nawet
na prysznic, więc rozebrałem się i wskoczyłem pod kołdrę, znów pogrążając się w
myślach. Moja głowa była przepełniona wspomnieniami z Rose, pamiętałem każde
spotkanie. Wciąż chciałbym ją pocałować, czy przytulić. To na pewno nie było i
nie jest zwykłe zauroczenie, to była i jest miłość. Dlaczego musiała tak
skończyć? Dlaczego to ją karało życie? Dlaczego to ona cierpiała za resztę?
Gdybym mógł, przejąć jej problemy, na pewno bym to zrobił, bez najmniejszego
zawahania. Ale teraz? Nie mogę zrobić nic. Rose nie ma, ta myśl najbardziej mnie
dobija. Ona już nigdy nie przyjdzie tutaj w odwiedziny do Liam’a czy do mnie (z
czego bardzo bym się ucieszył), już nigdy nie nawrzeszczy na mnie za to jak się
zachowałem, już nigdy nie pozwoli się pocałować, już nigdy z nią nie
porozmawiam, już nigdy nie powiem, że ją kocham, już nigdy jej nie zobaczę. Teraz
mam żal do siebie.
Dlaczego nie zostałem w Los Angeles? Dlaczego ją zostawiłem?
Równie dobrze mógłbym zaproponować jej wyprowadzkę do Londynu. Jej matka,
przecież mnie lubiła, przynajmniej ja odnosiłem takie wrażenie. Czy wtedy nasze
życie potoczyłoby się inaczej? Czy wtedy bylibyśmy szczęśliwi? Czy wtedy Rose
żyłaby? Jaka jest odpowiedź na te wszystkie pytania? Dlaczego nic nie umiem
zrobić dobrze? Tak bardzo tęsknię, za
tobą Rose.. Wróć do mnie..
............................
............................
No to heej :) Na prawdę dziękuje za komentarze, pod ostatnim rozdziałem, nawet pojawiło sie kilka nowych osób, z czego jestem bardzo zadowolona. Widzieliście? Założyłam bloga, i mam nadzieję, że zajrzycie, i hmm, kończę prolog, więc niedługo się pojawi. Ale na razie zapraszam, :)
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńTak mi żal smutnego Nialla, więc mam nadzieję, że niedługo wszystko się ułoży :D
Pozdrowienia<3<3<3
Świetny blog, a rozdział jest wciągający ;)
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz :) czekam na next.
wpadniesz, skomentujesz?
http://onedirection1237.blogspot.com/
Jejku ;C Tak smutno, a jednak fajnie. Florence taka miła, bo sprowadziła Rose przyjaciela! ; ))) Słodko ; >
OdpowiedzUsuńA u chłopaków dalej taka stypa?! Biedni To pewnie Niall tylko tak rozpacza i ogólnie Liam też ucierpiał, bo stracił przyjaciółkę ;<
Ale tak jak powiedział "czas biednie do przodu" Tak też trzeba zrobić. Owszem pamiętać o Rose, ale nie można całe życie płakać ;C Rozumiem Niall'a, bo bardzo Ją kochał, ale teraz może być z Barbarą i to będzie prawie to samo tylko Rose ma nowe "ciało".
Czekam na następny!
Pozdrawiam! :*