10.10.2014

Sezon 2, rozdział 23






„Miarą prawdziwego szczęścia jest częstotliwość uśmiechania się do własnych myśli”




-Po co masz marnować czas z takim człowiekiem jak ja?

-To nie miało tak zabrzmieć..

-Posłuchaj, wiem, że mnie nie lubisz, ale mógłbyś wykazać choć trochę entuzjazmu na ten wyjazd oraz nie obrażać mnie. To wszystko, wystarczyłoby mi tylko tyle.

-To nie tak, że cie nie lubię, po prostu…

-Dobra skończ, nie chcę o tym rozmawiać.

-Gdzie idziesz?

-Wracam do Londynu.

-Ale zarząd…

-W dupie mam zarząd! Ciebie też! Zamknij się wreszcie!- emocje buzowały, przez co wybuchłam, ten człowiek doprowadza mnie do takiego stanu.

-Uspokój się, wsiadaj do samochodu, a ja postaram się jakoś zachowywać- powiedział.

Uwierzyć mu i wsiąść do auta, czy iść dalej? Chyba…

-Wiesz co pojadę tam. Wypocznę, a potem będziesz mógł robić co ci się żywnie podoba.
-Ale..

Z powrotem wrzuciłam walizkę do bagażnika, a sama wsiadłam do auta trzaskając drzwiami. Wyjęłam swój telefon, podłączyłam do niego słuchawki, które włożyłam do uszu i puściłam byle jakąś piosenkę. Zamknęłam oczy i odpłynęłam.


Oczami Nialla


Dlaczego ona się tak zachowuje? Nie poznaję jej. To zupełne przeciwieństwo Barbary sprzed kilku tygodni. Stara się być teraz miła, pomocna, ale coś musi być na rzeczy, przecież ludzie nie zmieniają swojego zachowania od tak. Coś musi być na rzeczy. Może.. zakochała się? Ale w kim? Przecież ten cały czas spędza ze mną, więc nie jest to zbytnio możliwe. To co? Co jest powodem zmiany jej zachowania. Gdzie jest ta Barbara, która była  chamska, oschła, bez uczuć, umiejąca wywołać kłótnie, przez jakąś błahostkę, ta, która nienawidziła mnie, i z wzajemnością. 

Ten kontrakt, był najgorszym błędem w moim życiu. No cóż, był jedną z opcji, dzięki których mogliśmy wypromować zespół. Ale za jaką cenę? Tak bardzo bym chciał, aby Rose wróciła. Przynajmniej miałbym świadomość, że ona jeszcze tu jest i są jakieś szanse na odzyskanie jej. Bardzo tego chciałem. Chciałem wyznać jej moje uczucia, myśli, to co zawalało moją głowę. Cały czas myślałem o niej, przecież nie zapomina się pierwszej i jedynej miłości. Kochałem ją, i to bardzo. Wtedy miałem świadomość, że jest moja, tylko moja. W pewnej części winę za jej samobójstwo, ponoszę także ja. Nie znosiła mnie. Nie chciała mnie znać, bo bardzo ją skrzywdziłem. Ale przecież tego nie chciałem, nie chciałem, aby cierpiała. Owszem mogłem jej powiedzieć, że wyjeżdżam, ale co to by zmieniło? Nie chciałem widzieć jej łez, nie chciałem widzieć tego bólu. Wiedziałem, że nie wybaczy mi tego, nawet gdybym wrócił do Los Angeles.

Gdy zobaczyłem ją , po naszej długiej rozłące i to jeszcze w naszym domu, myślałem, że zwariowałem, a mój umysł płata mi figle. Ale jednak, była tam. Zdenerwowana moim widokiem, w końcu nie dziwiłem jej się. To była moja wina, ale co mogłem zrobić? Starłem się ją odzyskać, chciałem znów móc ją przytulić czy pocałować, tak dawno nie czułem smaku jej ust. Pamiętam, że smakowały jak wata cukrowa, co było bardzo dziwne, ale podobało mi się to. W dniu, gdy powiedzieli mi, że ma małe szanse na przeżycie. Nie wytrzymałem. Przecież ona musiała przeżyć prawda? Dlaczego bóg zabiera nam najbliższe osoby, te, które kochamy najbardziej. To niedorzeczne. 

Czekałem w szpitalu na jednym z korytarzy, aż wyjdzie lekarz i powiadomi mnie o jej stanie zdrowia, jednak Derek zabronił mu informować o tym mnie. To było okropne. Niewiedza, nie wiedziałam co się z nią dzieje, czy jest jej lepiej czy wręcz przeciwnie, albo czy oddycha, czy się obudziła. Chciałam wiedzieć wszystko. Nawet nie chcieli wpuścić mnie do sali.

Pamiętam jak zobaczyłam jej mamę, płakała, to był jeden ze złych znaków. Potem Derek, on gdy zobaczył mnie stojącego w wejściu do sali wręcz rzucił się moją osobę. Lekarze odciągnęli go, a ja weszłam do środka. Rose przykryta białym materiałem, nie oddychała. Wiedziałem, że to już koniec, że nigdy więcej się nie obudzi, że nigdy więcej jej nie zobaczę. I w tamtym momencie, po prostu się rozpłakałem, tak po prostu. Nie mogłem znieść tej myśli, że jej już nie ma. Nie umiem opisać tego co czułem, to było okropne. Ja.. wiem, że to moja wina.. Przepraszam Rose..

Auto przed nami skręciło w jakąś boczną ścieżkę, więc zrobiłem to samo. Gdy rozejrzałem się po okolicy, zauważyłem drewniany domek. Co najmniej dla dwóch osób. Nie przeszkadzała mi jego wielkość, lubię takie chatki.

Zaparkowałem i wysiadłem z samochodu w taki sposób by nie obudzić Barbary. Pożegnałem się z mężczyzną prowadzącym tamtym autem, które odjechało po kilku minutach. Zabrałem walizki z bagażnika i używając kluczyka otworzyłem drzwi od domku. Postawiłem je w, jak sądzę salonie. Wróciłam do samochodu, zastanawiając się co zrobić z Barbarą. Nie chciałem jej budzić. Niewyspany człowiek= zły człowiek.

Otworzyłem drzwi od strony pasażera i ostrożnie wziąłem ją na ręce. Zaniosłem do domku, kładąc ją na kanapie w salonie. Pozamykałem wszystkie drzwi. Usiadłem na jednym z foteli i wyciągnąłem telefon, z którego wysłałem sms’a do Paula z informację, że jesteśmy już na miejscu. Położyłem go na stoliku z westchnięciem. Barbara spała, więc udałem się w jej ślady.


Dwie godziny później


Ziewając wstałem z fotela. Rozciągnęłam się i spojrzałem na kanapę gdzie nie zastałem Barbary. Rozejrzałem się po domku jednak nigdzie jej nie znalazłem. Postanowiłem wyjść i poszukać jej, bo co będzie jak się zgubi? Przecież nie zna tego miejsca. No ja też nie, ale..

Wyszedłem z domku i poszedłem w stronę łąki. Tak sądziłem i się nie myliłem. Barbara leżała na trawie, a ja podszedłem do niej i usiadłem obok. Nic nie powiedziała, ja również, cisza była dobra. Przynajmniej w tej sytuacji.

-Pięknie tu- powiedziała.

-A ty chciałaś wracać do Londynu.

-Nie przeginaj Horan.

-Taa..- mruknąłem i również położyłem się na trawie.

Chmury na niebie układały się w różne wzory. Starałem się odgadnąć, co przedstawiają, jednak za każdym razem wymyślałem coś innego. Ta ‘zabawa’ była bez sensu.


Oczami Rose/Barbary


Jak to ja, w trakcie drogi zasypiam, a szczególnie gdy w uszach mam słuchawki. Obudziłam się w jakimś pokoju, słysząc czyjeś chrapanie. Podniosłam się z tego czegoś, na którym spałam, później okazało się, że to kanapa. Naprzeciwko mnie, w fotelu spał Niall, co chwila przekręcając głowę. Patrzyłam na niego jeszcze trochę, aż w końcu postanowiłam się gdzieś przejść. Nie znałam dobrze okolicy, więc nie zamierzałam chodzić daleko. Wyszłam z domku, ostrożnie zamykając drzwi, by nie obudzić chłopaka. Przeszłam kilka metrów, dzięki czemu znalazłam się na polanie. Było cudownie. Wszędzie tyle zieleni, kwiaty, za mną znajdowało się dużo drzew. Nasz domek znajdował się w środku takiego małego lasku, co mi nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, lubiłam takie miejsca. A te bardzo mi się spodobało. Stawiałam duże kroki, aż dotarłam do miejsca, gdzie było najwięcej kwiatów. Usiadłam na trawie i podziwiałam widoki. Nie mogłam oprzeć się temu miejscu, wiedziałam, że jeszcze kiedyś tu wrócę, a na razie było dobrze tak jak jest.

Po jakiejś godzinie, zauważyłam, że ktoś zbliża się do polany. Jak później się okazało był to Niall. Między nami panowała cisza, której za wszelką cenę chciałam się pozbyć, więc zaczęłam rozmowę. Pochwaliłam to miejsce, a on jak zwykle musiał dodać jakąś kąśliwą uwagę. Myślałam, że trzepnę go w tą pustą głowę. Denerwował mnie, a jednocześnie zachwycał. Wiedziałam, że jeszcze gdzieś tam w środku istnieją jakieś uczucia wobec niego. Wiedziałam też, że nie pozbędę się ich mimo wszystko. Nawet nie chciałam się ich pozbyć. Może i nie wybaczyłam mu do końca. Wciąż pamiętam to jak wyjechał, i wcale nie jest mi dobrze z tą wiadomością. Czuję, że zaczynam się do niego przekonywać, sprawia to, że nie umiem racjonalnie myśleć. Raz wkurzam się na niego, a potem chcę go pocałować. Przecież to nie jest normalne. Ja nie jestem normalna. 


........................
No i jak? Możliwy ten rozdział? Apropos, umarłam *.* 


3 komentarze:

  1. Kocham <3 niedawno zaczełam czytać od pierwszego sezonu I już skończyłam tu :) hahaha chyba sie uzależniłam od twojego opowiadania ;) czekam na kolejny *.* / Julia

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki długaśny! *.* Uwielbiam !
    Jak słodko, że Niall zaniósł Rose do domku, a potem tak słodko sobie na trawie siedzieli kto wie może Horan zobaczy w Barbarze Naszą kochaną Rose przez te 2 dni. Ma czas, ale żeby tego nie zmarnował.
    Czekam bardzo w niecierpliwości na następny!!! ; *
    Pozdrawiam! ;3

    OdpowiedzUsuń

Dla ciebie to chwila, a dla mnie podziękowanie za dobrze wykonaną pracę ♥

Obserwatorzy

Layout by Yassmine