„Miarą prawdziwego
szczęścia jest częstotliwość uśmiechania się do własnych myśli”
-Po co masz marnować
czas z takim człowiekiem jak ja?
-To nie miało tak
zabrzmieć..
-Posłuchaj, wiem, że
mnie nie lubisz, ale mógłbyś wykazać choć trochę entuzjazmu na ten wyjazd oraz
nie obrażać mnie. To wszystko, wystarczyłoby mi tylko tyle.
-To nie tak, że cie nie
lubię, po prostu…
-Dobra skończ, nie chcę
o tym rozmawiać.
-Gdzie idziesz?
-Wracam do Londynu.
-Ale zarząd…
-W dupie mam zarząd!
Ciebie też! Zamknij się wreszcie!- emocje buzowały, przez co wybuchłam, ten
człowiek doprowadza mnie do takiego stanu.
-Uspokój się, wsiadaj do
samochodu, a ja postaram się jakoś zachowywać- powiedział.
Uwierzyć mu i wsiąść do
auta, czy iść dalej? Chyba…
-Wiesz co pojadę tam. Wypocznę,
a potem będziesz mógł robić co ci się żywnie podoba.
-Ale..
Z powrotem wrzuciłam
walizkę do bagażnika, a sama wsiadłam do auta trzaskając drzwiami. Wyjęłam swój
telefon, podłączyłam do niego słuchawki, które włożyłam do uszu i puściłam byle
jakąś piosenkę. Zamknęłam oczy i odpłynęłam.
Oczami
Nialla
Dlaczego ona się tak
zachowuje? Nie poznaję jej. To zupełne przeciwieństwo Barbary sprzed kilku
tygodni. Stara się być teraz miła, pomocna, ale coś musi być na rzeczy,
przecież ludzie nie zmieniają swojego zachowania od tak. Coś musi być na
rzeczy. Może.. zakochała się? Ale w kim? Przecież ten cały czas spędza ze mną,
więc nie jest to zbytnio możliwe. To co? Co jest powodem zmiany jej zachowania.
Gdzie jest ta Barbara, która była
chamska, oschła, bez uczuć, umiejąca wywołać kłótnie, przez jakąś
błahostkę, ta, która nienawidziła mnie, i z wzajemnością.
Ten kontrakt, był
najgorszym błędem w moim życiu. No cóż, był jedną z opcji, dzięki których
mogliśmy wypromować zespół. Ale za jaką cenę? Tak bardzo bym chciał, aby Rose
wróciła. Przynajmniej miałbym świadomość, że ona jeszcze tu jest i są jakieś
szanse na odzyskanie jej. Bardzo tego chciałem. Chciałem wyznać jej moje
uczucia, myśli, to co zawalało moją głowę. Cały czas myślałem o niej, przecież
nie zapomina się pierwszej i jedynej miłości. Kochałem ją, i to bardzo. Wtedy
miałem świadomość, że jest moja, tylko moja. W pewnej części winę za jej
samobójstwo, ponoszę także ja. Nie znosiła mnie. Nie chciała mnie znać, bo
bardzo ją skrzywdziłem. Ale przecież tego nie chciałem, nie chciałem, aby
cierpiała. Owszem mogłem jej powiedzieć, że wyjeżdżam, ale co to by zmieniło?
Nie chciałem widzieć jej łez, nie chciałem widzieć tego bólu. Wiedziałem, że
nie wybaczy mi tego, nawet gdybym wrócił do Los Angeles.
Gdy zobaczyłem ją , po
naszej długiej rozłące i to jeszcze w naszym domu, myślałem, że zwariowałem, a
mój umysł płata mi figle. Ale jednak, była tam. Zdenerwowana moim widokiem, w
końcu nie dziwiłem jej się. To była moja wina, ale co mogłem zrobić? Starłem
się ją odzyskać, chciałem znów móc ją przytulić czy pocałować, tak dawno nie
czułem smaku jej ust. Pamiętam, że smakowały jak wata cukrowa, co było bardzo
dziwne, ale podobało mi się to. W dniu, gdy powiedzieli mi, że ma małe szanse
na przeżycie. Nie wytrzymałem. Przecież ona musiała przeżyć prawda? Dlaczego
bóg zabiera nam najbliższe osoby, te, które kochamy najbardziej. To
niedorzeczne.
Czekałem w szpitalu na jednym z korytarzy, aż wyjdzie lekarz i
powiadomi mnie o jej stanie zdrowia, jednak Derek zabronił mu informować o tym
mnie. To było okropne. Niewiedza, nie wiedziałam co się z nią dzieje, czy jest
jej lepiej czy wręcz przeciwnie, albo czy oddycha, czy się obudziła. Chciałam
wiedzieć wszystko. Nawet nie chcieli wpuścić mnie do sali.
Pamiętam jak
zobaczyłam jej mamę, płakała, to był jeden ze złych znaków. Potem Derek, on gdy
zobaczył mnie stojącego w wejściu do sali wręcz rzucił się moją osobę. Lekarze
odciągnęli go, a ja weszłam do środka. Rose przykryta białym materiałem, nie
oddychała. Wiedziałem, że to już koniec, że nigdy więcej się nie obudzi, że
nigdy więcej jej nie zobaczę. I w tamtym momencie, po prostu się rozpłakałem,
tak po prostu. Nie mogłem znieść tej myśli, że jej już nie ma. Nie umiem opisać
tego co czułem, to było okropne. Ja.. wiem, że to moja wina.. Przepraszam Rose..
Auto przed nami skręciło
w jakąś boczną ścieżkę, więc zrobiłem to samo. Gdy rozejrzałem się po okolicy,
zauważyłem drewniany domek. Co najmniej dla dwóch osób. Nie przeszkadzała mi
jego wielkość, lubię takie chatki.
Zaparkowałem i wysiadłem
z samochodu w taki sposób by nie obudzić Barbary. Pożegnałem się z mężczyzną
prowadzącym tamtym autem, które odjechało po kilku minutach. Zabrałem walizki z
bagażnika i używając kluczyka otworzyłem drzwi od domku. Postawiłem je w, jak
sądzę salonie. Wróciłam do samochodu, zastanawiając się co zrobić z Barbarą.
Nie chciałem jej budzić. Niewyspany człowiek= zły człowiek.
Otworzyłem drzwi od
strony pasażera i ostrożnie wziąłem ją na ręce. Zaniosłem do domku, kładąc ją
na kanapie w salonie. Pozamykałem wszystkie drzwi. Usiadłem na jednym z foteli
i wyciągnąłem telefon, z którego wysłałem sms’a do Paula z informację, że
jesteśmy już na miejscu. Położyłem go na stoliku z westchnięciem. Barbara
spała, więc udałem się w jej ślady.
Dwie
godziny później
Ziewając wstałem z
fotela. Rozciągnęłam się i spojrzałem na kanapę gdzie nie zastałem Barbary. Rozejrzałem
się po domku jednak nigdzie jej nie znalazłem. Postanowiłem wyjść i poszukać
jej, bo co będzie jak się zgubi? Przecież nie zna tego miejsca. No ja też nie, ale..
Wyszedłem z domku i
poszedłem w stronę łąki. Tak sądziłem i się nie myliłem. Barbara leżała na
trawie, a ja podszedłem do niej i usiadłem obok. Nic nie powiedziała, ja
również, cisza była dobra. Przynajmniej w tej sytuacji.
-Pięknie tu- powiedziała.
-A ty chciałaś wracać do
Londynu.
-Nie przeginaj Horan.
-Taa..- mruknąłem i
również położyłem się na trawie.
Chmury na niebie
układały się w różne wzory. Starałem się odgadnąć, co przedstawiają, jednak za
każdym razem wymyślałem coś innego. Ta ‘zabawa’ była bez sensu.
Oczami
Rose/Barbary
Jak to ja, w trakcie
drogi zasypiam, a szczególnie gdy w uszach mam słuchawki. Obudziłam się w
jakimś pokoju, słysząc czyjeś chrapanie. Podniosłam się z tego czegoś, na
którym spałam, później okazało się, że to kanapa. Naprzeciwko mnie, w fotelu
spał Niall, co chwila przekręcając głowę. Patrzyłam na niego jeszcze trochę, aż
w końcu postanowiłam się gdzieś przejść. Nie znałam dobrze okolicy, więc nie
zamierzałam chodzić daleko. Wyszłam z domku, ostrożnie zamykając drzwi, by nie
obudzić chłopaka. Przeszłam kilka metrów, dzięki czemu znalazłam się na
polanie. Było cudownie. Wszędzie tyle zieleni, kwiaty, za mną znajdowało się
dużo drzew. Nasz domek znajdował się w środku takiego małego lasku, co mi nie
przeszkadzało, wręcz przeciwnie, lubiłam takie miejsca. A te bardzo mi się
spodobało. Stawiałam duże kroki, aż dotarłam do miejsca, gdzie było najwięcej
kwiatów. Usiadłam na trawie i podziwiałam widoki. Nie mogłam oprzeć się temu
miejscu, wiedziałam, że jeszcze kiedyś tu wrócę, a na razie było dobrze tak jak
jest.
Po jakiejś godzinie,
zauważyłam, że ktoś zbliża się do polany. Jak później się okazało był to Niall.
Między nami panowała cisza, której za wszelką cenę chciałam się pozbyć, więc
zaczęłam rozmowę. Pochwaliłam to miejsce, a on jak zwykle musiał dodać jakąś kąśliwą
uwagę. Myślałam, że trzepnę go w tą pustą głowę. Denerwował mnie, a
jednocześnie zachwycał. Wiedziałam, że jeszcze gdzieś tam w środku istnieją
jakieś uczucia wobec niego. Wiedziałam też, że nie pozbędę się ich mimo
wszystko. Nawet nie chciałam się ich pozbyć. Może i nie wybaczyłam mu do końca.
Wciąż pamiętam to jak wyjechał, i wcale nie jest mi dobrze z tą wiadomością.
Czuję, że zaczynam się do niego przekonywać, sprawia to, że nie umiem
racjonalnie myśleć. Raz wkurzam się na niego, a potem chcę go pocałować.
Przecież to nie jest normalne. Ja nie jestem normalna.
........................
No i jak? Możliwy ten rozdział? Apropos, umarłam *.*
........................
No i jak? Możliwy ten rozdział? Apropos, umarłam *.*
Fajny:-)
OdpowiedzUsuńKocham <3 niedawno zaczełam czytać od pierwszego sezonu I już skończyłam tu :) hahaha chyba sie uzależniłam od twojego opowiadania ;) czekam na kolejny *.* / Julia
OdpowiedzUsuńJaki długaśny! *.* Uwielbiam !
OdpowiedzUsuńJak słodko, że Niall zaniósł Rose do domku, a potem tak słodko sobie na trawie siedzieli kto wie może Horan zobaczy w Barbarze Naszą kochaną Rose przez te 2 dni. Ma czas, ale żeby tego nie zmarnował.
Czekam bardzo w niecierpliwości na następny!!! ; *
Pozdrawiam! ;3