9.30.2014

Sezon 2, rozdział 20






„Raz zawiedziona osoba, już nie odzyska do nas całkowitego zaufania i zawsze będzie w nas widziała rzeczy, z których nawet my i nasi przyjaciele nie zdajemy sobie sprawy”




Po zjedzeniu śniadania, powiadomiłam Janet, że zamierzam wrócić już do domu. Bo ile przecież można się narzucać? I tak już wystarczająco tu byłam, czas odsapnąć, choć na chwilę i przemyśleć kilka ważnych spraw, które wciąż nie dają mi spokoju.

Przytuliłam się z Janet i opuściłam progi jej domu, z jej małą pomocą. Zamówiłam taksówkę. Czekałam na nią kilka minut aż w końcu podjechała pod rezydencję. Wsiadłam do samochodu i podałam adres mojego zamieszkania. Kierowca pokiwał głową, a swój wzrok skupił na drodze.

Siedziałam na tylnym siedzeniu, oparta o szybę na której stopniowo pojawiały się kropelki deszczu. Wiedziałam, że sucha nie dotrę do mieszkania. Westchnęłam i przymknęłam oczy. Po kilku minutach mężczyzna oznajmił, że dojechaliśmy. Podałam mu należną sumę i wyszłam z auta. Od razu poczułam na sobie mokre krople deszczu, które zaczęły przybierać na sile, aż w końcu rozpętała się ulewa. Jak najszybciej pobiegłam do holu, gdzie wreszcie mogłam odsapnąć. Portierowi jak zwykle uśmiech nie schodził z twarzy, mimo tak nędznej pogody.

Udałam się do windy, która zawiozła mnie na piąte piętro. Dotarłam do swojego mieszkania, przekręciłam kluczyk w zamku i weszłam do środka. Florence siedziała na kanapie wpatrując się we mnie współczującym wzrokiem. Czyli ona też wie? Przecież, nie było jej tam.. Jak?!

-Widzę wszystko z góry- powiedziała, jakby znała moje myśli- Bo znam, jestem aniołem, zapomniałaś?- zaśmiała się i podeszła do mnie przyciągając do siebie i mocno przytulając.

-Te życie jest okropne- mruknęłam w jej włosy.

-Jeszcze wiele przed tobą, a to dopiero początek, Rose.

-No tak, ale nie spodziewałam się tak szybkiego toku wydarzeń. Myślałam, że będziecie stopniowo, powoli przygotowywać mnie do tego życia, a nie tak od razu. Wciąż jestem w szoku.

-Przyzwyczaisz się.

-A co jeśli nie?

-Dlaczego jesteś taką pesymistką, co?

-Ja po prostu..- westchnęła- Boje się, że nie poradzę sobie z tym wszystkim, że polegnę, znowu.

-Rose, a może warto spróbować? Może będzie lepiej niż ci się wydaje? Przecież nie wszystko malowane jest ciemnymi barwami, możesz wziąć tą kolorową, jeżeli tylko chcesz. Ale najważniejsze jest to, żeby w to wierzyć.

-Mówisz jakby to wszystko było takie proste.

-Z twojego punktu widzenia, wydaje się to, niewykonalne i nierealne, ale ty to sobie wmawiasz. Pomyśl jakie twoje życie byłoby gdybyś myślała optymistycznie?

-Chciałabym, ale nie potrafię.

-Jeżeli nie spróbujesz, nie zobaczysz.

-Co ja bym bez ciebie zrobiła.

-Pewnie nic.- zaśmiała się.

-Jeszcze do tego skromna- prychnęła.

-Oh, Rose.- pokręciła głową- Może zmieńmy nieco temat. Jak tam Janet? Poznałaś ją, więc?

-No cóż, Janet mimo wszystko jest całkiem sympatyczną i pomocną osobą, do tego ma świetny gust, ale to najmniej ważne. Zachowuje się jak przyjaciółka, i ja nie mam nic przeciwko, bo zaczynam się do niej przekonywać, to dobra dziewczyna. Ale dom ma wielki, prawie się zgubiłam.

-Widziałam- zaśmiała się (ponownie).

-I nic nie zrobiłaś?

-Sama też musisz sobie jakoś poradzić, nie będę przy tobie przez cały czas.

-Masz rację.

-Wracając. Janet to ciekawa osoba, można z nią porozmawiać na różne tematy i mimo jej wyglądu, nie mówię, że jest brzydka, tylko po prostu ładna, wygląda na lekko szurniętą, jest bardzo mądrą dziewczyną.

-Wiem o tym. Tylko.. jedna sprawa wciąż nie daje mi spokoju. Wczoraj, jeszcze przed imprezą rozmawiałyśmy, a ona mnie przytuliła i powiedziała, że ma szczęście, bo posiada mnie, swoją przyjaciółkę i, że gdyby nie ja już dawno by się poddała. Może wiesz o co chodzi? Bo ja jestem po za tym tematem.

-To dość przykra historia. Rodzina Janet jest dość.. specyficzna. Jej brat, gdy ona miała bodajże cztery latka, zabił ich ojca, bez żadnego powodu. Potem okazało się, że cierpi na poważną chorobę psychiczną. Niestety popełnił samobójstwo. Janet bardzo to przeżywała, matka próbowała ją wspierać choć i sama ledwo trzymała się psychicznie, próbowała pomóc swojej córce. Janet skupiła się na karierze i została aktorką, oczywiście pomaga swojej mamie i odwiedza ją w każdym możliwym momencie. I to dzięki tobie znaczy Barbarze wyszła na prostą, spotkały się kiedyś na castingu do jakiejś reklamy i od tamtego czasu się przyjaźniły. Barbara naprawdę jej pomogła, to dobra dziewczyna, mimo wszystko.

-Oh- tylko na tyle cie stać?- Nie wiedziałam, że to aż tak poważne. Co ona musiała przeżywać, co musi teraz przeżywać?

-Jest jej trudno, ale jak widzisz jakoś się trzyma, a praca pomaga jej na chwilę zapomnieć o sprawach rodzinnych.

- Jest bardzo dzielna, ja się już dawno poddałam.

-Nie myśl teraz o tym.

-Ale to prawda.

-Rose, nie wracajmy do przeszłości. Zamartwianie się co by było gdyby jest nam jak na razie zbędne. Skupmy się na teraźniejszości, zaczynasz życie od nowa, a do starych dziejów nie wracajmy.

-Postaram się.

-Żadne postaram się. Ty to zrobisz, mimo wszystko jesteś silna Rose, tylko ty w siebie nie wierzysz.

-No bo…

-Koniec. Idź się umyj, przebierz, nie wiem, ale włóż jakieś luźne ciuchy i chodź obejrzymy jakiś film.

-Dziękuję- przytuliłam ją i pobiegłam na górę, co było trudnym wyczynem gdyż byłam w szpilkach.

Wbiegłam do łazienki, zdjęłam ciuchy i weszłam pod prysznic. Nareszcie mogłam się rozluźnić. Przez chwilę stałam jeszcze pod strumieniem wody, jednak musiałam się zbierać. Wyszłam spod prysznica i otuliłam się miękkim ręcznikiem. Ciało dokładnie wytarłam i ubrałam czystą bieliznę. Z szafy wyciągnęłam jakieś dresy i koszulkę na krótki rękaw po czym zeszłam na dół do Florence.

Siedziała na kanapie z włączonym telewizorem, a na stoliku znajdowało się kilka miseczek z chipsami i słodyczami. Uśmiechnęła się zachęcająco i poklepała miejsce obok siebie. Usiadłam.

-Co oglądamy?- spytałam sięgając do jednej z misek.

-Myślałam nad komedią, bo nie za bardzo marzy mi się oglądanie horrorów.. Może coś z Murphym?

-Też za nimi nie przepadam, ale od czasu do czasu obejrzę. To może „Książę w nowym Jorku”?- spytałam wskazując na okładkę.

-Okey.


Włożyłam płytę do odtwarzacza i wróciłam na miejsce. Seans czas zacząć..


....................................................
No to dzisiaj rozdział nudny, zresztą w opowiadaniu zawsze musi jakiś być, nie? 
Jestem mi niezmiernie miło, z powodu ilości komentarzy, pod ostatnim postem. A wyświetlenia, jak sami widzicie idą w górę, z czego również się cieszę. Niemniej jednak (tak jak prawdopodobnie każdej autorce) zależy mi na waszej opinii. Komentujcie ;)
Miłego dnia :)

4 komentarze:

  1. Uwielbiam to opowiadanie! A w rozdziale niby nic sie nie dzieje ale i tak fajny.
    Czekam na nexta!
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!
    Na reszcie dowiedziałam się, bo bardzo chciałam wiedzieć co się stało takiego Janet i już wiem. Tak więc to straszna historia ;/
    Ale dobrze, że ma Barbarę. Ogólnie mi się podoba i czekam na następny! ;3
    Pozdrawiam ! ; *

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudoooooooowne ! <3
    http://still-the-one-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dla ciebie to chwila, a dla mnie podziękowanie za dobrze wykonaną pracę ♥

Obserwatorzy

Layout by Yassmine