„Zawsze trzeba
podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć jak wielkim cudem jest życie,
gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki jakie niesie nam los”
-Przestań się trząść-
powiedział Paul i przytulił ją do siebie.
-Boję się.
-Zapraszam- usłyszeli.
Oderwali się od siebie i z powrotem weszli do pokoju, aby usłyszeć werdykt.
Rose czuła, że robi jej
się słabo, ale za wszelką cenę próbowała nie zemdleć. Wzięła głęboki wdech,
uśmiechnęła się lekko do Paula i spojrzała na „sędziów”.
-Postanowiliśmy, że nie
polecisz na ziemię- powiedział jeden z nich, a Rose nie mogła uwierzyć w jego
słowa- Bez anioła stróża oczywiście- zaśmiał się.
Dziewczyna ze zdziwienia
otworzyła buzię i wręcz rzuciła się na swojego przyjaciela. On nie spodziewał
się „ataku” z jej strony więc oboje wylądowali na ziemi. Zaczęli się śmiać, a
szatynka zaczęła mu dziękować na co on wywracał tylko oczami. Rose była
szczęśliwa, ba! Bardzo szczęśliwa, wiedziała, że dostaje jedną, jedyną i
niepowtarzalną szansę na powrót do domu. Po krótkim czasie wstali z ziemi, a
dziewczyna podeszła do sędziów i zaczęła im dziękować.
-To dla mnie bardzo
ważne. Cieszę się, że podjęliście taką, a nie inną decyzję. Dziękuję za daną mi
szansą na pewno jej nie zmarnuję.
-Jeszcze wiele przed
tobą. Florence zostanie twoim aniołem stróżem, będzie cie pilnować, a ty masz
jej słuchać. Pamiętaj my wszystko widzimy.
-Zapamiętam. A kiedy…
wyjeżdżam?
-Dzisiaj wieczorem.
Florence przyjedzie po ciebie koło dziewiątej i wspólnie odjedziecie jej
samochodem. Zaprowadzi cie do twojego mieszkania. A tak poza tym wybraliśmy ci
już osobę, którą będziesz lecz zobaczysz się dopiero gdy dojedziesz do swojego
domu. Znajduje się tam specjalne lustro, które przyda ci się w przyszłości. A
więc nie pozostaje mi nic innego jak życzyć ci powodzenia.
-Dziękuje. To..do
widzenia.
-Do zobaczenia-
usłyszała Florence i opuściła salę.
Z uśmiechem na ustach
opuścili budynek. Wspólnie z Paulem postanowiła, że wybiorą się do najbliższej
kawiarni, aby chwilę porozmawiać.
Pewnie zastanawiacie się
dlaczego w mieście aniołów zbudowano kawiarnię. Pierwsi którzy tu mieszkali
postanowili, że te miasto nie będzie różnić się od innych. Wybudowali różne
budynki społeczne, kawiarenki, restauracje, po to, aby aniołowie czuli się jak w
domu.
Weszli do środka i
zajęli wolny stolik. Naprzeciwko nich leżało menu. Rose wzięła je w dłonie i
wybrała jedną ze swoich ulubionych kaw, cappuccino. Derek zdecydował się na frappuccino.
Wcisnęli przycisk, a po chwili na stoliku pojawiły się ich zamówienia. Pili
kawę rozmawiając, a czasami śmiejąc się. Rose wiedziała, że będzie tęsknić za
tym chłopakiem, który umiał ją pocieszyć nawet w najgorszej sytuacji, który
umiał wysłuchać, który umiał pomóc, który pomyślał o niej gdy podejmował tak
trudną decyzję. Była zadowolona, że poznała kogoś takiego.
-Muszę się już zbierać.
Spakuję kilka rzeczy i wyjeżdżam. Będę za tobą tęsknić wiesz?
-Ja za tobą też. Baw się
dobrze i bądź szczęśliwa. Niestety nie mogę cie odprowadzić bo muszę wrócić już
do domu. Przepraszam.
-Oh i tak wiele dla mnie
zrobiłeś. Nic nie szkodzi. Do zobaczenia- uśmiechnęła się i przytuliła do
chłopaka.
On objął ją ramionami i
pogłaskał po plecach. Uśmiechnęli się do siebie i każde poszło w swoją stronę.
Rose podczas drogi powrotnej wiele myślała o zbliżającym się wyjeździe. Była
szczęśliwa, ale i zdenerwowana. Bała się, że nie poradzi sobie w nowym życiu,
że zawiedzie wszystkich, a tego najbardziej chciała uniknąć. Chciała być silna
i wiedziała, że gdy będą takie chwile gdy będzie bliska poddaniu się pomyśli o
tych niesamowitych ludziach, którzy dali jej tą szansę. Wtedy będzie wiedziała,
że robi to dla kogoś, ale przede wszystkim dla siebie. Chciała udowodnić, że
mimo jej wrażliwości i jej kruchej osóbki potrafi odbić się od dna i wyłonić się
na powierzchnię. Była tego prawie pewna. Nie zmarnuje tej szansy, obiecała to
sobie. A obietnic się dotrzymuje, prawda?
Dotarła do domu, kluczem
otworzyła furtkę i weszła do ogródka. Schodki poprowadziły ją do drzwi przez,
które przeszła i znalazła się w środku. Zajrzała do kuchni jednak nie znalazła
tam babci więc poszła do swojego pokoju. Do torby wrzuciła kilka swoich rzeczy,
których nie miała za wiele gdyż wszystko
dostała tutaj. Usiadła na łóżku i po raz ostatni ogarnęła wzrokiem swój pokój. W
zasadzie to dawny pokój. Przypomniała
sobie dzień w którym po raz pierwszy raz się znalazła. Weszła do niego, jeszcze
oszołomiona wcześniejszymi wydarzeniami. Ściany pomalowane na niebiesko,
ulubiony kolor Rose. Meble z jasnego drewna, które jak najbardziej przypadły
jej do gustu. Dwie szafki nocne stojące
obok łóżka, a na nich lampki o kształcie kuli. Szafa, do której zajrzała, aby
sprawdzić jej zawartość. Na wieszakach wisiały białe sukienki oraz coś w rodzaju
sandałów. Gdy przeszła na teren tego miasta zauważyła, że wszystkie kobiety
były ubrane w sukienki tego kroju i koloru. Nie było tych wspomnień dużo, może
kilka. Ale chciała je pamiętać. Chciała pamiętać o babci, którą zostawi, o
przyjacielu, za którym będzie straszliwie tęsknić. Czas już iść.
Wstała z mebla i zabrała
swoją torbę. Miała zamiar pożegnać się jeszcze z babcią więc poszła do jej
pokoju w którym zauważyła zapaloną lampkę. Weszła do środka. Babcia siedziała
na bujanym fotelu i czytała książkę. Nawet nie zauważyła wnuczki, która
pojawiła się pokoju.
-Babciu- dopiero teraz
podniosła wzrok znad książki.
-O witaj Rose. Nawet cie
nie zauważyłam- pokręciła głową- No, opowiadaj. Jak tam spotkanie?
-Wracam do domu-
uśmiechnęła się lekko- Rada aniołów wyraziła zgodę na mój wyjazd. Nawet nie
wiesz jak się cieszę. Chcę ich w końcu zobaczyć… Ale będę za tobą tęsknić.
Bardzo tęsknić. Kocham cie babciu- przytuliła się do staruszki, a ona
odwzajemniła gest.
-Ja też będę za tobą
tęsknić, kochana. Obyś była tam szczęśliwa, i pamiętaj, że nie możesz poddać
się po pierwszym niepowodzeniu. Zawsze jest jakieś rozwiązanie. Na pewno ktoś
ci pomoże. Będę nad tobą czuwać może nawet i poproszę o odwiedziny? Kto wie.
Pamiętaj, że wierzę w ciebie.
-Oh babciu- westchnęła dziewczyna-
Dziękuje ci za wszystko co dla mnie zrobiłaś. Bardzo cie kocham.
-Skarbie, ja ciebie też.
Gdy odsunęły się od
siebie, babcia Rose posłała jej uśmiech i odprowadziła do drzwi. Po raz ostatni
przytuliły się do siebie. Dziewczyna z lekkim uśmiechem opuściła progi domu. Przeszła
za furtkę gdzie zobaczyła biały samochód. Wiedziała, że już czas. Czas
odjechać. Ostatni raz spojrzała na dom i wsiadła do auta. Obok niej na miejscu
kierowcy siedziała Florence, uśmiechała się do niej pokrzepiająco.
-Gotowa na zmiany?-
spytała z podekscytowaniem kobieta.
-Nie jestem pewna, ale
tak.
...........................
Heej :) Rose czekają wielkie zmiany, czyż nie? Więc, przemyślałam już wszystko i drugi sezon BLSTL będzie miał 30 rozdziałów+epilog (napisany). No cóż, myślę, że tyle wystarczy i, że miło będzie wam się czytało następne rozdziały.
Mam jeszcze coś do napisania. Chodzi o mój drugi blog Kochaj sercem nie oczami. Cóż, myślę, że jego powinnam dokończyć jako drugiego gdyż mam pewien pomysł. Czy jest tu ktoś kto czytał tego bloga? Pozdrawiam ;*
Mam jeszcze coś do napisania. Chodzi o mój drugi blog Kochaj sercem nie oczami. Cóż, myślę, że jego powinnam dokończyć jako drugiego gdyż mam pewien pomysł. Czy jest tu ktoś kto czytał tego bloga? Pozdrawiam ;*
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńCzytam każdy Twój blog ! <3
OdpowiedzUsuńKocham! ♥
http://still-the-one-ff.blogspot.com/
Fajny:)
OdpowiedzUsuńSuper! Bardzo mi się podoba, że Nasza Rose wraca na ziemię. Ciekawa jestem jak zbliży się do Niall'a xdd To będzie coś pięknego. :P
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i pozdrawiam! ;3
od-przyjazni-domilosci.blogspot.com