„Odważny, to nie ten kto
się boi, ale ten, który wie,
że istnieją rzeczy
ważniejsze niż strach”
-Co cię tu sprowadza?
–spytała- I dlaczego biegłeś?
-Poczekaj- wysapał
próbując unormować oddech- Nigdy w życiu tak nie biegłem.- powiedział, a Rose
się zaśmiała.- Posłuchaj mam do ciebie ważne pytanie.
-Zamieniam się w słuch.
-Chciałabyś wrócić na
ziemię?- spytał, a ona spojrzała na niego ze zdziwionym wyrazem twarzy.
-Dlaczego o to pytasz?
-Odpowiedz.
-Ale…
-Odpowiedz, proszę..
-Tak- westchnęła- Chciałabym.
Nie rozumiem dlaczego mnie o to pytasz..
-Wiem co może rozwiązać
twój problem- uśmiechnął się szeroko- Przeczytaj- podał jej ciemną teczkę, a
wraz z nią dokumenty, które bardzo chciał jej pokazać.
Rose odebrała od niego
przedmiot i wyjęła z niego plik kartek. Czytała każde zdanie z wyraźnym
zainteresowaniem. Po kilku minutach popatrzyła na Paula, który obserwował jej
twarz. Ona lekko się speszyła i przez chwilę się nie odzywali.
-Wciąż nie rozumiem- pokręciła
głową cicho wzdychając.
-Przeczytaj całą
ostatnią linijkę.
- Istnieje też możliwość przekazania biletu innemu aniołowi, ale możliwe
jest to tylko za zgodą rady. W dzień podjęcia decyzji przyjdź z tym aniołem do
siedziby rady. Przedstaw im dlaczego akurat jej/jemu oddać bilet.
-I?
-Naprawdę nie wiem.
-Posłuchaj. Zostałem
wylosowany w jakieś akcji i nagrodą jest to, że mogę wrócić na ziemię, lecz
muszę się trzymać tych zasad. Myślałem o tym i doszedłem do wniosku, że nie
chcę tam wracać. Przecież chciałem pobyć z rodziną, przyjaciółmi, a na
podstawie tego nie mogę, teoretycznie ich nie znam, więc nawet nie będę
próbował. I przyszedłem tutaj, aby cie zapytać, zaproponować… abyś to ty
wróciła na ziemię. Bądź szczęśliwa..- uśmiechnął się. Rose pokręciła głową,
uśmiechając się smutno.
-Nie mogę Paul. To
ciebie wylosowano, a nie mnie i to ty masz tam polecieć. Chciałabym wrócić, to
prawda, ale nie mogę, po prostu nie mogę. Leć i baw się dobrze.
-Nie Rose. Postanowiłem
i kropka. Chcę żebyś to ty wróciła na ziemię. Uwierz mi lepiej będzie jeśli ty
to zrobisz. Po co ja mam marnować taką szansę na siebie skoro i tak nie zrobię
nic pożytecznego? Proszę, Rose?
-Dziękuje- powiedziała
bliska łez.
Przytuliła Paula
najmocniej jak umiała. Teraz była szczęśliwa, bardzo szczęśliwa. Mogła wrócić
na ziemię, jednak wiązały się z tym kolejne problemy. Ale mimo wszystko chciała
spróbować. Spotkać się z nimi, albo chociaż zobaczyć jak żyją, jak wyglądają,
co robią. Nie musiała z nimi rozmawiać choć bardzo tego chciała. Musiała być
silna. Tym razem nie poddam się tak
łatwo..
-Dziękuję, jesteś
najlepszy.- popatrzyła mu w oczy i szeroko się uśmiechnęła.
-Zasłużyłaś.
-Jestem ci dłużna do
końca życia.
-Już nie przesadzaj.-
machnął ręką- Przyjdę po ciebie jutro o dwunastej, musimy omówić kilka spraw i
pójdziemy do urzędu.
-Dobrze.- pokiwała
głową- Jeszcze raz ci dziękuje i do zobaczenia- pomachała mu, gdy był już za
furtką.
-Do zobaczenia.
Następny dzień
Rose tego dnia obudziła
się z uśmiechem na ustach. Wiedziała, że czekają ją wielkie zmiany. Ale nie
miała nic przeciwko. Chciała wrócić, mimo wszystko.
Wstała z posłania i
poszła do łazienki. Odbyła poranną toaletę, a następnie zajrzała do szafy.
Ubrała się tak jak zawsze w białą sukienkę. Zresztą tylko takie miała, każda
dziewczyna w miała taką w tym mieście. Praktycznie ludzie różnili się od siebie
tylko rysami twarzy i kolorem włosów, gdyż ubrania mieli identyczne.
Gotowa spojrzała na
zegar. Dziewiąta. Z westchnięciem opuściła swój pokój i zajrzała do kuchni
gdzie przy stole siedziała jej babcia pijąc kawę. Uśmiechnęła się do niej i zasiadła
naprzeciwko staruszki.
-Masz jakieś plany na
dziś?- spytała.
-Oh, z tego nadmiaru
emocji zapomniałam ci o czymś powiedzieć. Pewnie wiesz, że odbywa się tutaj
taka akcja w której losowany jest jeden z aniołów. Nagrodą jest powrót na
ziemię, oczywiście na określonych zasadach. Pamiętasz Paula? On wygrał i
postanowił, że to mi odda bilet na powrót. Rozumiesz? Mogę wrócić do domu. Nie
chcę cie zostawiać, ale tak bardzo chciałbym ich zobaczyć. Tęsknie za nimi, a
gdy byłam ich „odwiedzić” te uczucie się pogłębiło.
-To świetnie, ale czy
poradzisz sobie z tym? Mówię o zmianie otoczenia, kiedyś obiło mi się o uszy,
że nie wracasz jako ty, tylko w ciele kogoś innego. Rose, to może być
trudniejsze niż się wydaje. Nie podejmuj tej decyzji tak szybko. Kiedy musisz
dać odpowiedź?
-Dzisiaj idziemy do
urzędu. Ja..wiem, że o będzie trudne, ale chcę spróbować. W dawnym wcieleniu
poddałam się, ciągle uderzałam o dno, a teraz chcę to zmienić, chcę udowodnić
chociaż sobie, że potrafię być silna.
-Moja dzielna wnuczka.
Wierzę w ciebie, bądź szczęśliwa- uśmiechnęła się życzliwie i chwyciła dłoń
Rose- Poradzisz sobie. Będę cie obserwować.
-Dziękuje babciu. Bardzo
cie kocham.
-Ja ciebie też
słoneczko. A teraz zjedz śniadanie bo głodnej na pewno cie nie puszczę.
Szatynka zaśmiała się na
jej słowa. Wywróciła oczami i wstała z krzesełka, aby przygotować sobie coś do
jedzenia. Wybór padł na tosty, więc zajęła się ich przyrządzaniem. Gdy były już
gotowe, posmarowała je dżemem truskawkowym i usiadła na dawnym miejscu. Ze
smakiem kosztowała śniadanie. Kiedy skończyła umyła talerz i schowała go do
szafki.
Spojrzała na zegar,
który wskazywał godzinę dziesiątą. Czas dłużył się niemiłosiernie. Dziewczyna
wyszła do ogródka, ułożyła się wygodnie na hamaku i odpoczywała pogrążając się
w myślach. Teraz będzie łatwiej.
Nawet się nie obejrzała,
a zasnęła. Gdy się obudziła odruchowo spojrzała na zegarek, który miała na
nadgarstku. Za pięć dwunasta. Gwałtownie wstała i pobiegła do domu. Zabrała
teczkę, pożegnała się z babcią i wyszła na zewnątrz. Przy furtce zauważyła już
Paula. On nigdy się nie spóźniał, ba, nawet przychodził wcześniej, aby zdążyć.
-Gotowa?- zapytał, gdy
ruszyli.
-Raczej tak. Jeszcze raz
ci dziękuje.
-Powtarzasz się-
pokręcił głową- To dla mnie przyjemność i przynajmniej wiem, że nie zmarnowałem
tej szansy. Zasługujesz na to.
-Bez przesady.
Przez resztę drogi żadne
z nich się nie odezwało. Nie wiedzieli o czym rozmawiać, a w szczególności
Rose, która chciała mu dziękować bez przerwy. W końcu zasłużył. I nagle ją
olśniło..
-A co jeśli nie pozwolą
mi wyjechać? Co wtedy będzie?- spytała zmartwiona, gdy stanęli przed budynkiem.
-Zgodzą się. Przestań
myśleć pesymistycznie, chodź.
Weszli do środka.
Budynek wewnątrz urządzony był w kolorach bieli, bo czego innego można się
spodziewać po aniołach. Przy ladzie stała kobieta o blond włosach, ubrana w
identyczną sukienkę jaką miała na sobie Rose.
-Pomóc wam w czymś?-
spytała podchodząc do nich.- Może inaczej, imię i nazwisko.
-Paul Carter.
-Oh! Trzeba było tak od
razu. Pan Andrew z resztą czekają już na ciebie. Windą na trzecie piętro,
trzecie drzwi po prawej.- uśmiechnęła się serdecznie i odeszła za ladę gdzie
zajęła się papierkową robotą.
Oni jakby oszołomieni
całą tą sytuacją dopiero po chwili ruszyli do windy. Wcisnęli odpowiedni guzik
i czekali aż dojadą. Rose bardzo się stresowała, bała się, że decyzja rady nie
będzie korzystną dla niej. Miałaś być
odważna!... Próbuję.
Drzwi windy otworzyły
się. Jako pierwszy wyszedł z niej Paul i zaczął szukać drzwi z numerem trzy.
Gdy je znalazł zapukał i chwycił dłoń Rose, gdyż ta chciała się wracać. Już za późno..
Pomieszczenie było
bardzo przestrzenne, zapewne dzięki bieli jakiej użyto. Za podłużnym stołem
siedziało pięć osób, łącznie z Andrew’em. Rose w rogu sali zauważyła Florence,
która uśmiechnęła się do niej pokrzepiająco, dodając dziewczynie otuchy.
-Więc jaka jest twoja
decyzja?- spytał z mostu jeden z siedzących za stołem.
-Chcę oddać nagrodę
Rose- powiedział pewien.
-Jak się nazywasz?
-Rose Parker.
-Daj mi jej kartotekę-
powiedział do Florence, która podała mu średniej wielkości teczkę koloru
jasnego niebieskiego- Rose Parker, lat 20. Popełniłaś samobójstwo kilka razy
jednak rzucenie się pod samochód było twoim ostatnim.. Cierpiąca, co tu dużo
mówić. Daj nam kilka minut na podjęcie decyzji. Poczekajcie na korytarzu.
Rose pokiwała głową i
wyszła z pomieszczenia. Z tych emocji cała się trzęsła. Mężczyzna, który przed
chwilą w kilka sekund streścił jej życie wydawał się być oschły. Ale czy w
mieście aniołów można takim być?
-Przestań się trząść-
powiedział Paul i przytulił ją do siebie.
-Boję się.
-Zapraszam- usłyszeli.
Oderwali się od siebie i z powrotem weszli do pokoju, aby usłyszeć werdykt.
.....................................................
Dlaczego musicie zgadywać, co? Ja nie mogę, myślałam, że was zaskoczę, a wy wszystko wiecie, jednak cieszę się, że wam się podoba :)
A tak w ogóle to jak tam w szkole? Mi przydzielili dwa razy po osiem godzin i trzy razy po siedem. A to dopiero pierwsza gimnazjum -.- No cóż, a jak tam u was?
A tak w ogóle to jak tam w szkole? Mi przydzielili dwa razy po osiem godzin i trzy razy po siedem. A to dopiero pierwsza gimnazjum -.- No cóż, a jak tam u was?
Fajny:)
OdpowiedzUsuńGenialny ;3
OdpowiedzUsuńJa powiem, że jak na 3 gimnazjum, to nie jest źle z planem, ale w czwartek mam 9 godzin. -,- Od 7:00 do 15:30 ...
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
http://still-the-one-ff.blogspot.com/
Super!!!
OdpowiedzUsuńGenialny ten pomysł z przywróceniem Rose na ziemię! Ten Paul jest super kochany, skoro oddał Jej swoją szansę na nowe życie na ziemi.
Ale to się nazywa przyjaźń.
Mam nadzieję, że Rose jakoś znów rozkocha w sobie Niall'a i będą razem długo i tym razem szczęśliwie bez żadnej śmierci ;c
Żeby tylko Jej rada pozwoliła na powrót.
Rozdział super.
U mnie w szkole hmmm. Mam raz 8 i resztę po 7, a jestem w 3 gimnazjum, ale miałam 2 razy po 8 godzin, lecz wczoraj nam zmienili plan ;>
Więc nie mam czasu zbyt na pisanie swoich rozdziałów, ale jakoś muszę dać radę. :P
Pozdrawiam, życzę weny i zapraszam :3
od-przyjazni-domilosci.blogspot.com