8.20.2014

Sezon 2, rozdział 10






„Z naprawdę wielkich, posiadamy tylko jednego wroga- czas”




-Oh kochanie- westchnął- Czy wrócisz? Do rodziny, do mnie? Ale… czy ty chcesz wrócić?


Nad tym bardzo długo się zastanawiał. Czy Rose chciała wrócić? Po tym wszystkim? Czy chciała być z nimi. Choć wiedział, że nawet gdyby była to nie traktowałaby go jak kogoś bliskiego. Wręcz przeciwnie. Trzymałaby dystans, ograniczała kontakty. Jednak było to lepsze niż całkowity brak dziewczyny.


Siedział tak co najmniej godzinę rozmyślając o życiu i wpatrując się w zdjęcie Rose. Brakowało mu jej. Tych oczu,  które uwielbiał. Ona twierdziła, że to Niall ma piękne oczy zważając na ich intensywnie niebieski kolor.


W pewnym momencie poczuł poczuł czyjąś obecność. Odwrócił głowę. Obok niego siedział Derek, bez słowa wpatrując się w grób siostry. Blondyn był zdziwiony jego zachowaniem.


-Dlaczego nic nie powiesz?- zapytał w końcu szatyn.


-Nie rozumiem- pokręcił głową.


-To przez ciebie ona tu leży. Przez ciebie się zabiła. Miała dość, rozumiesz? Dość cierpienia, na, które zasługiwałeś tu, a nie Rose. Wiesz jak było jej ciężko gdy wyjechałeś? Siedziała sama, w zamkniętym pokoju płacząc i robiąc sobie kolejne kreski. To twoja wina- mówił to z takim jadem w głosie, że blondyn trochę się przestraszył.


Może on miał rację. To przez niego Rose chciała zniknąć. To przez niego cierpiała. To przez niego wylewała łzy. To przez niego się cięła. Ale on chciał dla niej jak najlepiej. Wtedy, przed wyjazdem dużo myślał o tym, aby jej to powiedzieć, jednak nie miał na tyle odwagi, by to wyznać. Był tchórzem, które nie umiał przyznać się do własnych błędów. Ale każdy popełnia błędy, prawda? Lecz nie każdy może je naprawić…


-Nic nie mówisz, bo mam rację- rzekł- Nie wierzę, że jej tu nie ma, ja.. tak.. bardzo tęsknię- mówił, a jego głos coraz bardziej się łamał.- Wciąż czegoś nie rozumiem…


-Czego?- odezwał się po raz pierwszy blondyn.


-Co było motywem porwania Rose. Ta sprawa wciąż nie daje mi spokoju..


Wtedy Niall zdał sobie z czegoś sprawę. Derek miał rację, to przez niego ona cierpiała. Ale czy rozpamiętywanie przeszłości, a następnie karanie niewłaściwych osób jest normalne? Chłopak przypomniał sobie całą kłótnię z Lucasem. Ale… To możliwe? Czy mścił by się po tylu latach? I to na Rose? Przecież ona nic nie wiedziała. Ona nie powinna cierpieć. Nie powinna wyjeżdżać. Tylko dlaczego takie myśli przyszły do niego tak późno..?


-On… Był moim …przyjacielem kiedy jeszcze mieszkałem w Los Angeles… I- blondyn nie mógł się wysłowić, bał się wyjawić prawdę- gdy przyszedł do mnie… on… powiedział, że.. zakochał się w Rose… Uznałem to za niedorzeczne… Przecież była ze mną, a on… był do cholery moim przyjacielem… To moja wina- westchnął.


Próbował powstrzymać łzy przed wypłynięciem. Czuł jak pieką jego oczy. Jednak nie mógł pokazać swojej słabości przed nim, po prostu nie mógł. Bał się konsekwencji, przecież Derek mógł mu coś zrobić, ale… myślał, że mu się należy. Przecież to on miał być tam w tej piwnicy, nie ona. Rose była słabą i wrażliwą dziewczyną. Nie za bardzo radziła sobie z emocjami, zupełnie jak Niall. Byli podobnymi do siebie osobami, ale mimo to tak bardzo różnymi. Czy tak miało wyglądać ich życie? Mieli być szczęśliwi, razem…


W Dereku buzowały emocje. Złość, smutek, żal, ale i…. współczucie? Nie mógł tego pojąć. Ostatni raz popatrzył na grób oraz zdjęcie siostry. Była wtedy szczęśliwa. Właśnie, była…


Wstał z ławki, otrzepał spodnie i odszedł zostawiając blondyna z poczuciem winy. Gdy tu przychodził nie spodziewał się, że ktoś tu będzie. A szczególnie, nie spodziewał się Nialla…


-Mamo, kiedy przyjdzie Rosie? Chciałabym się z nią pobawić!- powiedziała dziewczynka podchodząc do matki.


-Rose dziś nie przyjdzie- rzekła z trudem, ale wiedziała, że nie może okłamywać córki.


-Przyjdzie! Zaraz do niej zadzwonię!


Blanca podbiegła do stolika, na którym postawiony był telefon. Wzięła go do swojej małej rączki próbując wystukać numer. Mimo, że miała tylko siedem lat, radziła sobie z takimi sprawami jak wybieranie numeru telefonu.  Wcisnęła połącz, jednak nikt nie odebrał. Alice stała za córką ze smutkiem w oczach wpatrując się w komórkę. Wiedziała, że nie odbierze.. Ale jak to wytłumaczyć małej dziewczynce?


-Rose nie może teraz rozmawiać- mówiła zabierając jej telefon.


-To zadzwoń do cioci.


-Może ja się z tobą pobawię, co?- zaproponowała kucając obok córki.


-No dobrze- westchnęła chwytając Alice za rękę i zaprowadziła ją do pokoju- Ale ty jesteś kenem.


Wiatr wiał coraz mocniej, na dworze robiło się ciemno w związku z czym blondyn wstał z ławki i opuścił cmentarz. Postanowił, że drogę dzielącą go od domu pokona pieszo. Chciał chodź przez chwilę pobyć w spokoju.


Miał kilka powodów, aby sądzić, że to przez niego Rose miała kłopoty. Choćby sprawa z Lucasem, jego byłym przyjacielem. Albo kolejna próba samobójcza po wizycie u chłopaków. Czy tak miało być? On sam nie znał odpowiedzi. Ale chciał poznać. I pozna.


Otworzył kluczem furtkę i wszedł na posesję. Gdy dotarł do salonu usiadł na kanapie obok Louisa, który oglądał mecz w telewizji. W jednej dłoni trzymał puszkę piwa, a w drugiej pilota.


-Chcesz?- spytał wskazując na puszkę na co Niall pokiwał twierdząco głową.


Louis wstał i poszedł do kuchni, a po chwili wrócił z piwem w dłoni. Podał je blondynowi i z powrotem usiadł na meblu.


-Cudowny dzień nieprawdaż?- spytał brązowowłosy.


-Zdrowie- uniósł puszkę do góry i upił z niej łyk.


............................

Witam i o zdrowie pytam? Hah. No cóż, dzisiaj rozdział taki sobie, ale w następnym będzie się działo. Wspaniały Paul :) Pamięta go ktoś? 
Głosujcie w ankiecie po lewej stronie :)




3 komentarze:

  1. Mi się bardzo podoba!!
    Czekam na jakąś akcję jak napisałaś w notce, że będzie coś się działo więc czekam ! ; ))
    Pozdrawiam! ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega <3
    Płaczę ;[
    Tak wiem, mazgaj ze mnie xd
    Zapraszam do mnie :3
    http://still-the-one-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dla ciebie to chwila, a dla mnie podziękowanie za dobrze wykonaną pracę ♥

Obserwatorzy

Layout by Yassmine