"Pesymista szuka przeciwności
w każdej okazji.
Optymista widzi okazję
w każdej przeciwności.."
...
-Ile
jeszcze tu będziemy?-zapytał.
-Możemy
już iść, jeżeli tak bardzo chcesz.
-Nareszcie,
pakuj się do samochodu-otworzył przede mną drzwi.
-Jaki
dżentelmen-prychnęłam i wsiadłam do auta.
-Zawsze
do usług-zatrzasnął drzwi.
Odpalił
silnik i ruszyliśmy.
-Będziesz
chociaż dzwonić?-zapytał nie spuszczając wzroku z drogi.
-Będę.
-Wszystko
się ułoży.
-Nie
jestem tego taka pewna-westchnęłam.
Oparłam
głowę o szybę, przymknęłam oczy i ponownie tego dnia zaczęłam myśleć.
Czy
to, aby dobra decyzja? Czy mam wyjechać? Kolejne pytania na które wciąż nie
mogę znaleźć żadnej odpowiedzi.
Chciałabym
odpocząć od tej codzienności, od problemów. Jeżeli miałabym wyjechać musiałabym
pojechać do Los Angeles, bo gdybym pojechała do cioci by mnie znaleźli, a po za
tym nie mam tutaj bliskiej rodziny więc muszę tam pojechać. Nie boję się, że
spotkam tam ojca bo nie mógłby się tam tak szybko znaleźć. Pojadę tam na
tydzień bądź dwa, będzie to zależało od mojego samopoczucia. Muszę poukładać
sobie niektóre sprawy więc trochę mi to zajmie.
-Halo-pomachał
mi przed oczami-Żyjesz?
-Chyba
tak.
Wysiadłam
z samochodu, wzięłam połowę zakupów, ponieważ Derek wziął drugą. Otworzyłam
kluczem drzwi, weszłam do środka i pobiegłam do pokoju. Postawiłam torby na
podłodze, po czym wyjęłam z szafy walizkę i zaczęłam się pakować.
Gdy
po godzinie wszystko miałam spakowane, zeszłam na dół po czym przytuliłam się
do Dereka.
-Będę
tęsknił-powiedział głaszcząc mnie po włosach.
-Ja
też bracie, ja też-westchnęłam.
-Uważaj
tam na siebie, przed wyjazdem jeszcze sprawdzę twoją walizkę, aby się
całkowicie upewnić-powiedział odsuwając się lekko ode mnie.
-Sądzisz,
że znowu się potne?
-Nie
wiem co ci może przyjść do głowy.
-Nie
ufasz mi..
-Rose,
to nie tak. Po prostu się o ciebie martwię i nie chce żeby ci się coś stało.
Bardzo cie kocham, oczywiście, że ci ufam, ale wtedy będę spokojniejszy. Nie
wiem co bym zrobił gdyby coś ci się stało, wciąż jesteś moją małą Ro.
-Też
cie kocham braciszku-uśmiechnęłam się
-Może
pójdziesz spać? Jest już późno, a wiadomo, że ty nie za bardzo lubisz
wstawać-zaśmiał się przez dostał ode mnie kuksańca w bok.
Pocałowałam go w policzek i pobiegłam na górę. Weszłam do pokoju, ubrałam piżamę. Fakt byłam zmęczona, ale nic nie stawało na przeszkodzie, abym jeszcze trochę posiedziała.
Sięgnęłam
po telefon, włączyłam jakąś grę i zaczęłam naciskać wszystkie możliwe
przyciski. Tą grą była Flappy Bird. Zaczęłam kląć pod nosem, bo co chwila
dotykałam zielonego słupka. Mój rekord to 1. Zaczęłam się śmiać z własnej
głupoty i gdy miałam odłożyć telefon, na ekranie wyświetliła mi się koperta.
Wiadomość od Liam:
Spotkamy się jutro?
Do Liam:
Nie mogę
Od Liam:
Dlaczego?
Do Liam:
Wyjeżdżam.
Muszę odpocząć, gdy wrócę
na pewno się spotkamy.
Do zobaczenia.
I
nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, wyłączyłam telefon, położyłam go na
szafce nocnej, rozłożyłam się wygodniej na łóżka po chwili oddając się w krainę
Morfeusza...
........................
Ten
rozdział jest okropny! Chyba najgorszy jaki udało mi się napisać... -.-
Świetny *O* zapraszam też do mnie :')
OdpowiedzUsuń