„Dla przeciwwagi
uciążliwości życia niebo ofiarowało człowiekowi trzy rzeczy: nadzieję, sen i
śmiech”
Tego dnia obudziłam się
w swoim łóżku, nie bardzo wiedząc jak tam dotarłam. Pamiętam tylko deszcz,
mokrą mnie idącą do domu, potem urwał mi się film. Otworzyłam oczy rozglądając
się po pokoju, w poszukiwaniu pewnej osoby, którą zauważyłam po chwili. Florence
siedziała w fotelu czytając jakąś gazetę. Odchrząknęłam podnosząc się do
pozycji pół siadu.
-Widzę, że wstałaś-
uśmiechnęła się odkładając magazyn. Pokiwałam głową i ziewnęłam- Pamiętasz coś
z wczoraj?
-Kilka fragmentów, nic
więcej. Poza tym, nie trzymają się siebie, więc nie jestem pewna.
-Wracałaś od Niall’a, po
małej kłótni, sądzę, że można nazwać to kłótnią- odparła zamyślając się na
chwilę.
-O co poszło znowu?-
wyraźnie zaakcentowałam ostatnie słowo.
-Patrz- rozłożyła ręce,
a nad nami pojawił się dymek.
We mgle dostrzegłam mnie
trzymającą jakieś zdjęcie. Gdy uważniej się przyjrzałam, zauważyłam, że jestem
na nim z Niall’em, kilka lat temu w Los Angeles. Potem do pokoju wchodzi
właśnie on, i wyrywa mi ramkę, z wrogim wyrazem twarzy. Następnie ja wychodzę z
jego pokoju, wychodząc na dwór, wtedy pada deszcz. Teraz wszystko jasne. Aż tak
go zdenerwowałam, że musiał wyrzucić mnie z domu?
-Dlaczego on się tak
zachował?- spytałam, patrząc na Florence.
-On ma sentyment do tego
zdjęcia, wiesz, że pamięta o tobie. Zostały mu tylko fotografie.
-Oh- westchnęłam
przecierając dłońmi twarz.
-Nie oczekuj, jak na
razie, od niego zbyt wiele, on musi sobie poradzić sam, bez osób trzecich.
-Ja chce mu tylko
pokazać, że to ja jestem Rose, że znowu możemy być razem- wyszeptałam.
-Daj mu czas- i nie
wiadomo jak, pogłaskała mnie po plecach, przecież przed chwilą siedziała na
fotelu.- Magia- zaśmiała się.
-Dlaczego czytasz w
moich myślach.
-Tak jakoś
przyzwyczaiłam się.
Zaśmiałam się, kręcąc
głową. Przytuliłam się do niej, ona pocałowała mnie w czoło, każąc zejść na
dół, na śniadanie. Przytaknęłam idąc w stronę łazienki, gdzie odprawiłam
poranną toaletę. W ręczniku weszłam do garderoby wyciągając strój na dzisiaj,
składający się żółtej sukienki do kolan, jasnego sweterka oraz brązowych butów
na koturnie, z kilkoma ozdobami. Zeszłam gotowa na dół, do kuchni, gdzie
znalazłam Florence, stojącą przy kuchence. Zajrzałam jej przez ramię, chcąc
zobaczyć co przygotowywała. Naleśniki.
-Nie wiedziałam, że
anioły umieją gotować- powiedziałam siadając przy stole zabierając talerz.
-Anioły są jak ludzie,
mają podobne potrzeby, talenty, umiejętności, uczucia, ale śniadanie też umieją
zrobić- zaśmiałyśmy się.
-Mogłaś powiedzieć mi to
wcześniej, skoro potrafisz gotować to…
-Bozia rączki dała?
Zaśmiałam się. Florence
nałożyła jeden naleśnik na mój talerz, a następnie powtarzając tą czynność. Usiadła
naprzeciwko mnie, jedząc przyrządzone przez nią śniadanie. Poszłam w jej ślady.
Florence naprawdę dobrze
gotuje. Dlaczego nie wiedziałam o tym wcześniej? Może zrobiłaby coś innego niż
płatki, albo tosty. No cóż, może da się przekonać.
-Nawet na to nie licz-
powiedziała, patrząc na mnie wymownie.
-Dlaczego czytasz w
moich myślach?- udawałam oburzoną i wyszłam z kuchni.
Usiadłam na sofie biorąc
laptop na kolana. Włączyłam pierwszą lepszą stronę plotkarską. Chciałam
wiedzieć co dzieje się na świecie, a także co piszą o moim rzekomym związku.
Wczorajszego dnia Niall
Horan [21 lat], widziany był z Barbarą Palvin [20 lat]. Przyjechał pod jej
mieszkanie, zabierając do swojego domu. Po kilku godzinach obserwowania, nasi
reporterzy postanowili odpuścić, ponieważ para nie wychodziła z domu. Jednak,
koło godziny czwartej po południu, zauważyliśmy Barbarę, w dodatku płaczącą,
która wybiegała z posesji Niall’a. Co tam się stało? Tego nie wiemy, ale
postaramy się dociec prawdy. Czytajcie następny artykuł.
A teraz kolejny
szokujący występ…
Zamknęłam laptopa, ze
strachu obgryzając palce. Boże, jaka byłam głupia myśląc, że nie będzie i nie
ma tam żadnych reporterów. Przecież oni są na każdym roku. Jak mogłaś się tego
nie domyślić? Jeżeli zarząd to widział, mogą mi coś zrobić? Po pierwsze trzeba
sprostować sprawę, a po drugie porozmawiać z Horan’em, jak rozwiązać tą dziwną
sytuację. Tylko tym drugim zajmiemy się później.
Patrzę na stolik, na
którym wibruje mój telefon. Sięgnęłam po komórkę, patrząc na ekran. ‘Zarząd’.
Cholera jasna! Trzęsącymi dłońmi wciskam połącz.
-Halo?
-Za pół godziny widzę
cie w gabinecie u Paul’a- warknął rozmawiający.
-D-dobrze- odparła
drżącym głosem rozłączając się.
Schowałam telefon do
torebki i poszłam powiadomić Florence, która dziwnym trafem wiedziała już
wszystko. Zaoferowała, że pojedzie ze mną, aby pomóc mi w tej trudnej sytuacji.
Bez wahania się zgodziłam i wspólnie opuściłyśmy mieszkanie. Zamówiłam taksówkę,
na którą czekałyśmy jakieś pięć minut. Wsiadłyśmy do niej, to znaczy ja
wsiadłam, Florence, postanowiła, że sama pojawi się na miejscu. Po kilkunastu
minutach znalazłam się pod wielkim, nowoczesnym budynkiem. Podałam
taksówkarzowi sumę pieniędzy i wyszłam z auta. Przełknęłam ślinę, patrząc na to
wszystko. Florence pomachała mi przed oczami, na co zamrugałam kilkakrotnie.
Uśmiechnęła się pocieszająco, prowadząc nas do odpowiedniego gabinetu. Ze
strachem weszłam do środka, zauważając w nim jak zwykle naburmuszonego Niall’a.
Westchnęłam usadawiając się obok niego na fotelu. Po chwili do pomieszczenia
weszło dwóch mężczyzn oraz jedna kobieta. Florence pokazała mi, który to który,
abym się nie zbłaźniła.
-Chyba wiecie w jakiej
sprawie was wezwaliśmy?- zaczął Paul, rozsiadając się na krześle obrotowym.
Pokiwałam głową, nie było mnie stać na nic innego.
-Tak- mruknął Niall.
-Więc, czy was do reszty
pojebało? – warknął drugi mężczyzna, kładąc dłonie na biurku, patrząc na nas
groźnie- Wiecie, jak naraziliście się mediom, a także nam! Wszyscy w koło tylko
o tym mówią! Teraz proszę, jakie macie pomysły, by złagodzić tą chorą sytuację.
-Przepraszam-
westchnęłam, spuszczając lekko głową. Byłam tak zestresowana, że słowa ledwo
wychodziły mi przez gardło.
-‘Przepraszam’, nie
załatwi sprawy. Gdy spotkacie jakiegoś dziennikarza, powiecie mu, że ktoś z
rodziny Barbary nie wiem, babcia, ciocia, ciężko zachorowała, Niall chciał cie
pocieszyć, jednak byłaś zbyt zdenerwowana i wybiegłaś. Rozumiemy się?-
uśmiechnął się sztucznie patrząc to na mnie to na Horan’a. Pokiwałam głową,
patrząc w oczekiwaniu na blondyna, który również przytaknął.
-Pamiętajcie, macie
zachowywać się grzecznie, inaczej skończycie na bruku, tak jak ten twój marny
zespolik- syknął i wyszedł z gabinetu trzaskając drzwiami.
-Powiecie mi o co wam
poszło?- spytał Paul, jednak on był bardzo spokojny, trochę się uspokoiłam.
-Faktycznie pokłóciliśmy
się o..- przełknęłam ślinę- O drobną rzecz, to nic ważnego.
-Nic ważnego? Czy ty
siebie słyszysz? Rose była dla mnie bardzo ważna? Po cholerę brałaś to zdjęcie-
warknął.
-Po pierwsze zmień swój
ton, po drugie chciałam tylko mu się przyjrzeć, czy to tak wiele? Przecież nic
się nie stanie, jak na to popatrzę!
-Owszem stanie. Po
prostu nie dotykaj moich rzeczy.
-Jesteś niemożliwy!
Cześć- powiedziałam wstając z fotela i wybiegając z gabinetu.
Wyszłam przed budynek,
trochę ochłonąć. Zobaczyłam taksówkę więc od razu do niej weszłam podając
kierowcy adres. Skinął głową skupiając się na jeździe. Oparłam się o siedzenie,
przymykając powieki. Rozmasowałam skronie, starając się, aby ból minął. Zawsze
tak mam, gdy się stresuje boli mnie głowa.
Dojechaliśmy. Wręczyłam
taksówkarzowi pieniądze i żegnając się wyszłam z samochodu. Portier uśmiechnął
się do mnie, starałam się to odwzajemnić, jednak nie wiem czy mi się to udało.
Windą dojechałam na piąte piętro. Usłyszawszy ‘dzyń’ wyszłam z maszyny. Wyjęłam
klucze z torebki, którymi otworzyłam drzwi. Zamknęłam je za sobą rzucając torbę
na ziemię, oraz buty, zdjęte z moich stóp. Położyłam się na kanapie
rozprostowując nogi. Zamknęłam oczy chcąc, aby to się skończyło. Nie wiem
dlaczego. Denerwowało mnie tu wszystko, dosłownie. Nie rozumiem jak Barbara
mogła to wytrzymać, ciągłe kontrolowanie, mówienie co masz robić. Przecież to
wolny kraj robisz co chcesz, jednak nie w tym przypadku.
-Jak tam?- usłyszałam
obok ucha. Podniosłam do góry jedno oko zerkając na Florenece.
-Wiesz, że źle. Byłaś
tam przecież- mruknęłam.
-Tylko przez chwilę, ale
sądząc po twojej minie, myślę, że nawet bardzo źle.
-Paul może i był miły,
starał się chociaż, a tamten powarczał i wyszedł. Nie lubię takich ludzi.
-Taki świat biznesu. Nie
możesz robić, to co ci się podoba, musisz się im uporządkowywać. Tak to jest.-
westchnęła głaszcząc moje włosy- Może na poprawienie humoru, maraton filmowy?
-Jest trochę wcześnie.
-Będziemy miały więcej
czasu.
-No dobrze.
Oczami
Niall’a
Wielka dama wyszła z
gabinetu Paul’a. Czy ona zawsze musi być najważniejsza? Czy to co ja czuje nie
jest równie ważne?
-Jeżeli chcesz możesz mi
się wygadać- usłyszałem głos Paul’a.- No dalej wiem, że potrzebujesz z kimś
porozmawiać.
-Ale to jest takie
skomplikowane- mruknąłem.
-Postaram się zrozumieć-
zaśmiał się krótko.
-Chodzi o to, że Barbara
wzięła zdjęcie moje i Rose. Po prostu je trzymała. Ja nie wytrzymałem, byłem
zły, nie wiem co mną kierowało. Kazałem jej wyjść. Wiem, że postąpiłem źle, ale
byłem wściekły. Wszystko to co związane z Rose jest święte, przecież tylko te
cholerne zdjęcia mi po niej zostały- powiedziałem. Ostatnie zdanie wręcz
wyszeptałem. Byłem bliski załamania.
-Niall, nie możesz
reagować, tak agresywnie. To jest ciężkie pozbierać się po czymś takim, wiem,
bo przechodziłem przez to samo. I uwierz nie życzę tego nikomu. Ból będzie
mniejszy, ale z czasem, na wszystko niestety trzeba poczekać. Ja wciąż trzymam
jej zdjęcie, nie rozstaje się z tym nawet na chwilę, przynosi mi szczęście. Coś
jak talizman. Nadal mam ją w sercu, i nie wyrzucę. Kiedy tylko mogę przychodzę
na jej grób. Niall, musisz poczekać, oswoić się z tą wiadomością, a przede wszystkim
przeprosić Barbarę.
-Przecież to ona…
-Niall, nie chcę cie
pouczać, ale Barbara nie zrobiła nic złego. Musisz o tym wiedzieć. Przeproś ją.
-Niech ci będzie.-
mruknąłem wstając z fotela i kierując się w stronę drzwi, jednak gdy nacisnąłem
klamkę…
-Nie strać jej-
usłyszałem jeszcze zamykając drzwi.
O co chodziło Paul’owi?
‘Nie strać jej’? Przecież to nie ona jest tą jedyną, tą jedyną straciłem już
bezpowrotnie.
Wsiadłem do auta,
odpaliłem silnik i ruszyłem z parkingu. Moim kierunkiem było mieszkanie
Barbary. Może i czułem lekkie poczucie winy, może i to ja się zachowałem źle,
jednak czułem, że nie powinienem. Wiedziałem, że wydarzy się coś złego, coś
czego będę chciał, ale i nie chciał. To jest chore. Może zawrócić? Zrobić to
innym razem? Nie Niall, nie możesz…
Westchnąłem i
zaparkowałem samochód. Wysiadłem z niego zamykając drzwi. Dotarłem do holu,
gdzie zatrzymał mnie portier.
-Pan do kogo?- zapytał
idąc za ladę.
-Do Barbary, jednak
proszę o nie powiadamianie jej. Chciałbym zrobić jej niespodziankę-
powiedziałem, w aucie obmyśliłem plan, mam nadzieję, że był to plan.
-Mam pana na oku.
-Dzięki.
Potrząsnąłem jego dłonią
i ruszyłem w kierunku windy. Wcisnąłem guzik z piątką, dzięki czemu maszyna
zawiozła mnie na odpowiednie piętro. Doszedłem do drzwi z numerem 512. Wziąłem
głęboki oddech i zapukałem. Usłyszałem kilka kroków, zgrzytnięcie zamka i
przede mną stanęła Barbara.
-Słucham.
-Mogę wejść?- zapytałem,
na co uchyliła drzwi wpuszczając mnie do środka.
-Chcesz coś do picia?-
zniknęła w kuchni, potem wróciła z dwoma szklankami wody- zresztą po co ja się
pytam.- usiadła obok mnie na kanapie podając mi naczynie, podziękowałem jej
skinieniem głowy.-Więc, przyszedłeś tu w jakimś konkretnym celu?
-Chciałem… chciałem cie
przeprosić- powiedziałem zażenowany. Nie lubiłem przepraszać, nie umiałem.
-Co to za nagła zmiana?-
zapytała z kpiną.
-Po prostu coś sobie
uświadomiłem.
-Szkoda, że tak późno.
-Wiem, ale liczy się to,
że zrozumiałem, prawda?- zaśmiała się kręcąc głową. – Dobra nie chcesz mnie
słuchać, to nie. Na razie.
-Niall zaczekaj-
powiedziała wstając z mebla.
-Co?- odwróciłem się i
poczułem jej ciepłe usta na swoich..
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,......
Heej :) Zaskoczyłam was? Jeżeli tak, to bardzo się cieszę. Jako, że nie mam nic mądrego do powiedzenia nie będę się zbytnio rozpisywać. Po prostu zachęcam do komentowania rozdziału, i zapraszam na nowy blog, na którym również pojawił się rozdział. (klik)
Miłego dnia ;*
Aaaaaaa!!!! W takim momencie przerwać????
OdpowiedzUsuńNa początku miałam nie czytać tego bloga, ale tak się wkręciłam, że na pewno będe tu częstym gościem.
OdpowiedzUsuńMiłe zaskoczenie na koniec:-)
OdpowiedzUsuńOooooo ! *.* Buziak na koniec niesamowity... Nie spodziewałam się ; >
OdpowiedzUsuńTak więc od początku.
Zarząd, ach ten zarząd taki nieprzyjemny ;/ Ale jakoś sobie poradzili. Paul wspaniały człowiek, który pocieszył Niall'a i dał mu dobrą radę. Wręcz genialną, bo ta wizyta się opłaciła. : )
Rose, zrobiła się jakaś odważniejsza :P
Ten pocałunek, nawet się nie spodziewałam takiego super zakończenia rozdziału, ech : )))
Nie mogę się doczekać na następny : ))
Pozdrawiam i czekam! ;***
Kocham <3
OdpowiedzUsuń