-Wstawaj!-usłyszałam
nad uchem.
-Pali
się czy co?
-Nie-zachichotała-Ciocia
pojechała, zostałaś ty, zabierasz mnie na plac zabaw.
-Spyta
się mnie ktoś o zdanie?
-Nie
Westchnęłam
głośno, dając jej do zrozumienia, że nie chce mi się wstać, jednak przez to
jeszcze bardziej mnie poganiała. Wstałam z łóżka, podążając do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby, a włosy spięłam w koka. Założyłam
wcześniej przygotowane ubrania.
Zeszłam po schodach tak, aby się nie przewrócić bynajmniej dlatego
bo miałam wysokie buty, które uwielbiam jednak nie umiem zbytnio w nich
chodzić, ale to taki szczegół.
Wracając. Dotarłam do kuchni gdzie
na krześle siedziała już Blanka zajadając się naleśnikami.
-A dla mnie?-zapytałam oburzona.
-Tam są-wskazała na blat.
-Masz szczęście-pogroziłam palcem na
co się zaśmiała.
Nalałam soku pomarańczowego do
szklanki, następnie wypiłam całą jej zawartość. Na talerz nałożyłam cztery
naleśniki, które polałam Nutellą.
-Ile ty tej nutelli bierzesz?
-Wezmę ile będę chciała-wypięłam
język.
To trochę dziecinne kłócić się z
sześciolatką, ale inaczej z nią nie można, to jest anioł i diabeł w jednym.
Zjadłam naleśniki, włożyłam talerz
do zmywarki, chwyciłam moją torebkę i mogłyśmy wyjść.
-Idziesz? Bo mogę pójść bez ciebie!
-Idę.
Nim się obejrzałam Blanka stała już
na dworze więc nie pozostało mi nic innego jak tylko do niej dołączyć.
Zamknęłam dom i furtkę, a następnie ruszyłyśmy w stronę placu zabaw.
Gdy doszliśmy na miejsce Blanka od
razu pobiegła na huśtawkę potrącając przy tym chłopca do którego podbiegłam i
pomogłam mu się podnieść.
-Nic ci nie jest?-zapytałam ponownie.
-Nie.
-No to leć.
-Nigdy więcej tak nie znikaj! Wiesz
jak się o ciebie martwiłem?-zobaczyłam przed sobą chłopaka, całkiem
przystojnego chłopaka, przytulił chłopca, a następnie spojrzał na mnie
pytającym wzrokiem.
-On się
przewrócił.........i......ja....mu......no......pomogłam.....i
potem........ty.....a.......ja-jąkałam się na co chłopak się zaśmiał.
-Jestem Mike-podał mi rękę, którą
uścisnęłam.
-Rose-czyżbym nabrała pewności
siebie?
-Może się przejdziemy?-zaproponował.
-Chętnie, ale poczekaj chwilę,
skocze po siostrę.
Podeszłam do huśtawek gdzie
wcześniej bawiła się Blanka, złapałam ją za rękę i poprowadziłam do naszych
towarzyszów. Dzieci szły przed nami, natomiast my rozmawialiśmy i śmialiśmy się
z byle powodu. Mike wydawał się być fajną osobą no i właśnie taką był. Miał
brązowe włosy i zielone oczy, które tak uwielbiam. Ogólnie lubię kolor zielony,
jest taki jakby to powiedzieć, naturalny? To chyba dobre określenie.
-Wiesz będę musiał się już
zbierać-powiedział.
-Szkoda.
-Możesz zapisać mi swój numer
telefonu?
-Yym jasne-podał mi swój telefon
gdzie zapisałam numer po czym go oddałam-To do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
Wzięłam Blankę za rękę, zmierzyłam w
kierunku domu. Spacerowałyśmy ulicami Londynu gdyż wybrałam tą dłuższą drogę.
-Pójdziemy na lody?-zapytała.
-Teraz? Teraz chcesz pójść na lody?
-No, a dlaczego nie?
-Bo jeszcze nie czas, marsz do
domu-udawałam wściekłą.
-Z tobą nie da się normalnie
porozmawiać-zaśmiałam się.
Przez całą drogę Blanka była
na mnie zła i nie odzywała się do mnie, tak samo jak ja. Gdy doszłyśmy do
domu, zobaczyłam Liama stojącego przed drzwiami.
-Hej-powiedziałam-bo drzwi
rozwalisz-zażartowałam.
-Myślałem, że będziesz w domu i
przyszedłem.
-No już jestem, a więc....?
-Może pójdziemy coś zjeść?
-Ja też?-zapytała Blanka.
-Muszę się nią zająć więc może pójść
z nami?
-Jasne-zaśmiał się.
-To gdzie idziemy?-zapytała Blanka.
-Znam fajną knajpkę
chodźcie-powiedział podchodząc do nas.
Ruszyłyśmy za nim. Podczas drogi
Liam cały czas żartował z Blanką, a ja szłam z tyłu gdyż nie miałam ochoty na
jakiekolwiek zabawy. Dziś w ogóle nie mam humoru jednak ucieszyłam się gdy
zobaczyłam Liama.
Ta sprawa z wczoraj jest nadal
świeża i nie mam zamiaru na razie spotykać się z Niallem. Kiedy byliśmy jeszcze
parą byliśmy szczęśliwi, no właśnie byliśmy. Kiedyś go
kochałam, tak bardzo go kochałam i myślałam, że on mnie też jednak bardzo się
przeliczyłam. Zostawił mnie, wtedy kiedy go najbardziej potrzebowałam, wtedy
kiedy ojciec zaczął pić, wtedy kiedy zaczął się nad nami znęcać. Chciałam się
komuś wyżalić, wypłakać jednak nie miałam komu. Po wyjeździe Nialla załamałam
się kompletnie. Tęskniłam za nim, całe dnie spędzałam na wyżalaniu się do
poduszki. Nawet zaczęłam pisać pamiętnik o moich uczuciach. Chyba jeszcze go
mam, ale mniejsza z tym. Zależało mi na Horanie, był moją pierwszą, prawdziwą
miłością, która jak szybko się pojawiła tak szybko odeszła.
W Los Angeles nie miałam zbyt
wielu koleżanek, miałam ich dwie, a może nawet i jedną. Wszystkich odstraszało
to jak się uczyłam, zdobywałam najlepsze oceny, nagrody, wygrywałam konkursy
tylko po to, aby zrobić przyjemność mamie gdyż ona najbardziej cierpiała przez
ojca. Zawsze nas przed nim broniła jednak nie zawsze jej się to udawało bo
ojciec był znacznie silniejszy przez co jeszcze bardziej nas bił. Mimo tego, że
znęcał się nad nami kochałam go jak prawdziwego ojca. Gdy zaczynałam go
nienawidzić przypominałam sobie wszystkie wspólnie spędzone chwile. Gdy byłam
mała chodziliśmy na spacery, do Zoo, na lody wszędzie spędzaliśmy razem czas.
Parę lat później kiedy ojciec
stracił pracę, popadł w alkoholizm i tak jak wcześniej wspominałam zaczął się
nad nami znęcać i......
-O czym tak myślisz?-zapytał Liam.
-O życiu-westchnęłam cicho.
-A dokładniej?
-Na prawdę chcesz o tym rozmawiać?
-No tak.
-Możemy kiedy indziej?
-Możemy, ale......
-Rose!-krzyknęła Blanka-Mike tu
jest, z Nickiem-uśmiechnęła się.
-Gdzie?
-Tam siedzą w środku-pokazała palcem.
-Wejdziemy?-zapytałam na co Liam
pokiwał twierdząco głową.
...............................
No heej, co tam u was? Niedługo ferie, czekam *.*. Gdy zaczną się
ferie zacznę dodawać częściej rozdziały i oczekuję komentarzy więc liczę na was
i tym razem, zaczynajcie :*.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dla ciebie to chwila, a dla mnie podziękowanie za dobrze wykonaną pracę ♥