2.08.2014

Rozdział 6




-Wstawaj!-usłyszałam nad uchem.

-Pali się czy co?

-Nie-zachichotała-Ciocia pojechała, zostałaś ty, zabierasz mnie na plac zabaw.

-Spyta się mnie ktoś o zdanie?

-Nie


Westchnęłam głośno, dając jej do zrozumienia, że nie chce mi się wstać, jednak przez to jeszcze bardziej mnie poganiała. Wstałam z łóżka, podążając do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby, a włosy spięłam w koka. Założyłam wcześniej przygotowane ubrania.







Zeszłam po schodach tak, aby się nie przewrócić bynajmniej dlatego bo miałam wysokie buty, które uwielbiam jednak nie umiem zbytnio w nich chodzić, ale to taki szczegół.
Wracając. Dotarłam do kuchni gdzie na krześle siedziała już Blanka zajadając się naleśnikami.

-A dla mnie?-zapytałam oburzona.

-Tam są-wskazała na blat.

-Masz szczęście-pogroziłam palcem na co się zaśmiała.

Nalałam soku pomarańczowego do szklanki, następnie wypiłam całą jej zawartość. Na talerz nałożyłam cztery naleśniki, które polałam Nutellą. 

-Ile ty tej nutelli bierzesz?

-Wezmę ile będę chciała-wypięłam język.

To trochę dziecinne kłócić się z sześciolatką, ale inaczej z nią nie można, to jest anioł i diabeł w jednym.

Zjadłam naleśniki, włożyłam talerz do zmywarki, chwyciłam moją torebkę i mogłyśmy wyjść.

-Idziesz? Bo mogę pójść bez ciebie!

-Idę.

Nim się obejrzałam Blanka stała już na dworze więc nie pozostało mi nic innego jak tylko do niej dołączyć. Zamknęłam dom i furtkę, a następnie ruszyłyśmy w stronę placu zabaw.

Gdy doszliśmy na miejsce Blanka od razu pobiegła na huśtawkę potrącając przy tym chłopca do którego podbiegłam i pomogłam mu się podnieść.

-Nic ci nie jest?-zapytałam ponownie.

-Nie.

-No to leć.

-Nigdy więcej tak nie znikaj! Wiesz jak się o ciebie martwiłem?-zobaczyłam przed sobą chłopaka, całkiem przystojnego chłopaka, przytulił chłopca, a następnie spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.

-On się przewrócił.........i......ja....mu......no......pomogłam.....i potem........ty.....a.......ja-jąkałam się na co chłopak się zaśmiał.

-Jestem Mike-podał mi rękę, którą uścisnęłam.

-Rose-czyżbym nabrała pewności siebie?

-Może się przejdziemy?-zaproponował.

-Chętnie, ale poczekaj chwilę, skocze po siostrę.

Podeszłam do huśtawek gdzie wcześniej bawiła się Blanka, złapałam ją za rękę i poprowadziłam do naszych towarzyszów. Dzieci szły przed nami, natomiast my rozmawialiśmy i śmialiśmy się z byle powodu. Mike wydawał się być fajną osobą no i właśnie taką był. Miał brązowe włosy i zielone oczy, które tak uwielbiam. Ogólnie lubię kolor zielony, jest taki jakby to powiedzieć, naturalny? To chyba dobre określenie.

-Wiesz będę musiał się już zbierać-powiedział.

-Szkoda.

-Możesz zapisać mi swój numer telefonu?

-Yym jasne-podał mi swój telefon gdzie zapisałam numer po czym go oddałam-To do zobaczenia.

-Do zobaczenia.

Wzięłam Blankę za rękę, zmierzyłam w kierunku domu. Spacerowałyśmy ulicami Londynu gdyż wybrałam tą dłuższą drogę.

-Pójdziemy na lody?-zapytała.

-Teraz? Teraz chcesz pójść na lody?

-No, a dlaczego nie?

-Bo jeszcze nie czas, marsz do domu-udawałam wściekłą.

-Z tobą nie da się normalnie porozmawiać-zaśmiałam się.

Przez całą drogę  Blanka była na mnie zła i nie odzywała się do mnie, tak samo jak ja. Gdy doszłyśmy do domu, zobaczyłam Liama stojącego przed drzwiami.


-Hej-powiedziałam-bo drzwi rozwalisz-zażartowałam.

-Myślałem, że będziesz w domu i przyszedłem.

-No już jestem, a więc....?

-Może pójdziemy coś zjeść?

-Ja też?-zapytała Blanka.

-Muszę się nią zająć więc może pójść z nami?

-Jasne-zaśmiał się.

-To gdzie idziemy?-zapytała Blanka.

-Znam fajną knajpkę chodźcie-powiedział podchodząc do nas.

Ruszyłyśmy za nim. Podczas drogi Liam cały czas żartował z Blanką, a ja szłam z tyłu gdyż nie miałam ochoty na jakiekolwiek zabawy. Dziś w ogóle nie mam humoru jednak ucieszyłam się gdy zobaczyłam Liama. 

Ta sprawa z wczoraj jest nadal świeża i nie mam zamiaru na razie spotykać się z Niallem. Kiedy byliśmy jeszcze parą byliśmy szczęśliwi, no właśnie byliśmy. Kiedyś go kochałam, tak bardzo go kochałam i myślałam, że on mnie też jednak bardzo się przeliczyłam. Zostawił mnie, wtedy kiedy go najbardziej potrzebowałam, wtedy kiedy ojciec zaczął pić, wtedy kiedy zaczął się nad nami znęcać. Chciałam się komuś wyżalić, wypłakać jednak nie miałam komu. Po wyjeździe Nialla załamałam się kompletnie. Tęskniłam za nim, całe dnie spędzałam na wyżalaniu się do poduszki. Nawet zaczęłam pisać pamiętnik o moich uczuciach. Chyba jeszcze go mam, ale mniejsza z tym. Zależało mi na Horanie, był moją pierwszą, prawdziwą miłością, która jak szybko się pojawiła tak szybko odeszła.

 W Los Angeles nie miałam zbyt wielu koleżanek, miałam ich dwie, a może nawet i jedną. Wszystkich odstraszało to jak się uczyłam, zdobywałam najlepsze oceny, nagrody, wygrywałam konkursy tylko po to, aby zrobić przyjemność mamie gdyż ona najbardziej cierpiała przez ojca. Zawsze nas przed nim broniła jednak nie zawsze jej się to udawało bo ojciec był znacznie silniejszy przez co jeszcze bardziej nas bił. Mimo tego, że znęcał się nad nami kochałam go jak prawdziwego ojca. Gdy zaczynałam go nienawidzić przypominałam sobie wszystkie wspólnie spędzone chwile. Gdy byłam mała chodziliśmy na spacery, do Zoo, na lody wszędzie spędzaliśmy razem czas. 

Parę lat później kiedy ojciec stracił pracę, popadł w alkoholizm i tak jak wcześniej wspominałam zaczął się nad nami znęcać i......

-O czym tak myślisz?-zapytał Liam.

-O życiu-westchnęłam cicho.

-A dokładniej?

-Na prawdę chcesz o tym rozmawiać?

-No tak.

-Możemy kiedy indziej?

-Możemy, ale......

-Rose!-krzyknęła Blanka-Mike tu jest, z Nickiem-uśmiechnęła się.

-Gdzie?

-Tam siedzą w środku-pokazała palcem.

-Wejdziemy?-zapytałam na co Liam pokiwał twierdząco głową.


...............................
No heej, co tam u was? Niedługo ferie, czekam *.*. Gdy zaczną się ferie zacznę dodawać częściej rozdziały i oczekuję komentarzy więc liczę na was  i tym razem, zaczynajcie :*. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dla ciebie to chwila, a dla mnie podziękowanie za dobrze wykonaną pracę ♥

Obserwatorzy

Layout by Yassmine