2.19.2014

Rozdział 16







"Pesymista szuka przeciwności
w każdej okazji.
Optymista widzi okazję
w każdej przeciwności.."






...


-Ile jeszcze tu będziemy?-zapytał.

-Możemy już iść, jeżeli tak bardzo chcesz.

-Nareszcie, pakuj się do samochodu-otworzył przede mną drzwi.

-Jaki dżentelmen-prychnęłam i wsiadłam do auta.

-Zawsze do usług-zatrzasnął drzwi.

Odpalił silnik i ruszyliśmy.

-Będziesz chociaż dzwonić?-zapytał nie spuszczając wzroku z drogi.

-Będę.

-Wszystko się ułoży.

-Nie jestem tego taka pewna-westchnęłam.

Oparłam głowę o szybę, przymknęłam oczy i ponownie tego dnia zaczęłam myśleć.

Czy to, aby dobra decyzja? Czy mam wyjechać? Kolejne pytania na które wciąż nie mogę znaleźć żadnej odpowiedzi. 

Chciałabym odpocząć od tej codzienności, od problemów. Jeżeli miałabym wyjechać musiałabym pojechać do Los Angeles, bo gdybym pojechała do cioci by mnie znaleźli, a po za tym nie mam tutaj bliskiej rodziny więc muszę tam pojechać. Nie boję się, że spotkam tam ojca bo nie mógłby się tam tak szybko znaleźć. Pojadę tam na tydzień bądź dwa, będzie to zależało od mojego samopoczucia. Muszę poukładać sobie niektóre sprawy więc trochę mi to zajmie. 

-Halo-pomachał mi przed oczami-Żyjesz?

-Chyba tak.

Wysiadłam z samochodu, wzięłam połowę zakupów, ponieważ Derek wziął drugą. Otworzyłam kluczem drzwi, weszłam do środka i pobiegłam do pokoju. Postawiłam torby na podłodze, po czym wyjęłam z szafy walizkę i zaczęłam się pakować. 

Gdy po godzinie wszystko miałam spakowane, zeszłam na dół po czym przytuliłam się do Dereka.

-Będę tęsknił-powiedział głaszcząc mnie po włosach.

-Ja też bracie, ja też-westchnęłam.

-Uważaj tam na siebie, przed wyjazdem jeszcze sprawdzę twoją walizkę, aby się całkowicie upewnić-powiedział odsuwając się lekko ode mnie.

-Sądzisz, że znowu się potne?

-Nie wiem co ci może przyjść do głowy.

-Nie ufasz mi..

-Rose, to nie tak. Po prostu się o ciebie martwię i nie chce żeby ci się coś stało. Bardzo cie kocham, oczywiście, że ci ufam, ale wtedy będę spokojniejszy. Nie wiem co bym zrobił gdyby coś ci się stało, wciąż jesteś moją małą Ro.

-Też cie kocham braciszku-uśmiechnęłam się

-Może pójdziesz spać? Jest już późno, a wiadomo, że ty nie za bardzo lubisz wstawać-zaśmiał się przez dostał ode mnie kuksańca w bok.

Pocałowałam go w policzek i pobiegłam na górę. Weszłam do pokoju, ubrałam piżamę. Fakt byłam zmęczona, ale nic nie stawało na przeszkodzie, abym jeszcze trochę posiedziała.

Sięgnęłam po telefon, włączyłam jakąś grę i zaczęłam naciskać wszystkie możliwe przyciski. Tą grą była Flappy  Bird. Zaczęłam kląć pod nosem, bo co chwila dotykałam zielonego słupka. Mój rekord to 1. Zaczęłam się śmiać z własnej głupoty i gdy miałam odłożyć telefon, na ekranie wyświetliła mi się koperta.
Wiadomość od Liam:

Spotkamy się jutro?

Do Liam:

Nie mogę

Od Liam:

Dlaczego?

Do Liam:

Wyjeżdżam.
Muszę odpocząć, gdy wrócę
na pewno się spotkamy.
Do zobaczenia.

I nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, wyłączyłam telefon, położyłam go na szafce nocnej, rozłożyłam się wygodniej na łóżka po chwili oddając się w krainę Morfeusza...


........................


Ten rozdział jest okropny! Chyba najgorszy jaki udało mi się napisać... -.-

1 komentarz:

Dla ciebie to chwila, a dla mnie podziękowanie za dobrze wykonaną pracę ♥

Obserwatorzy

Layout by Yassmine